Poniżej prezentujemy fragment książki "Teraz jesteście Niemcami", która ukazała się nakładem Wydawnictwa M. *** Jest rok 1933. Na ulicę Zawadzką, dziś Próchnika, ktoś podrzuca zawiniątko z dzieckiem. To znane miejsce, w pobliżu domu opieki społecznej. Dzieci podrzucają zwykle młode kobiety, które wstydzą się nieślubnego dziecka i nie mają środków na jego utrzymanie. Chłopiec trafia do rodziny zastępczej, do Anny i Józefa Koniecznych. Nosi jednak nazwisko Bukorzycki. Dlaczego? Tego dziś nie wie. Być może takie nazwisko widniało na karteczce, którą ktoś zatknął w zawiniątko z porzuconym dzieckiem? Wtedy, jako kilkuletni chłopiec, Janusz nie bardzo zaprzątał sobie tym głowę. Pierwsze 10 lat życia to spokojne dzieciństwo u przybranych rodziców. W 1943 roku do domu Koniecznych puka Gestapo. - W czerwcu przyszła do nas kobieta z Gestapo i kazała się zgłosić na badania... Jak one się nazywały... antropologiczne czy jakoś tak. Musiałem nago, jak mnie Bozia stworzyła, chodzić od lekarza do lekarza, budowę ciała mi badali i pobrali pełną strzykawkę krwi - opowiada. Po paru dniach zjawiają się dwie osoby - kobieta i mężczyzna w mundurach Gestapo, zabierają chłopca do specjalnego punktu zbornego, do którego już od roku zwożone są porwane dzieci z całego terenu okupowanej Polski. Anna Konieczna jedzie tramwajem z Januszem, który za żadne skarby nie chce puścić jej ręki. Za bramę punktu zbornego chłopiec wędruje sam, Anny Koniecznej już tam nie wpuszczają. Ten moment to początek gehenny. Niesforny Johann - Od tej pory nie byłem już Januszem Bukorzyckim. Nazywałem się Johann Buchner. Spaliśmy na żelaznych łóżkach w dużej hali, okna były zabite deskami. Kazali nam stać na dworze w deszczu. Jeden chłopak próbował uciekać przez bramę, to strzelili do niego. Już się nie podniósł - mówi. Potem był dom dziecka w Kaliszu, gdzie Janusz spędza dwa tygodnie. - Januszek zawsze był niegrzeczny. Któregoś dnia podali nam na obiad ziemniaki pływające z ciemną lurą. Ohyda. Ja biorę ziemniak z zupy i rzucam nim w portret Hitlera. Jego portret wisiał w jadalni. Trafiam Hitlerowi w oko. Potem w drugie. Następne trzy dni byłem zamknięty, bez jedzenia - wspomina. Trzydniowe kary w izolatce bez jedzenia albo bez snu, a czasem bez jednego i drugiego, okazują się także częstą praktyką w ośrodku Lebensbornu "Alpenland" w austriackim Oberweis. To następna stacja na drodze tułaczki sieroty z Łodzi. W "Alpenland" nie wolno mówić po polsku. Ale starsi, 15-letni chłopcy pilnują, by ci młodsi nie poddawali się tym zakazom*. * Fragment książki "Teraz jesteście Niemcami", która ukazała się nakładem Wydawnictwa M. ZAPRASZAMY NA PIERWSZĄ MIĘDZYNARODOWĄ KONFERENCJĘ NAUKOWĄ, POŚWIĘCONĄ RABUNKOWI I GERMANIZACJI POLSKICH DZIECI W CZASIE II WOJNY ŚWIATOWEJ 21-22 LISTOPADA, UNIWERSYTET PEDAGOGICZNY W KRAKOWIE Organizatorami konferencji są Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń Uniwersytetu Pedagogicznego oraz Instytut Pamięci Narodowej.