- Do tej pory kultura dialogu wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy nie działała z dwóch prostych powodów. Po pierwsze - był komfort rządzenia do października 2019 r., była nadwyżka głosów, większość w Sejmie i Senacie, życzliwy prezydent i można było dość prostymi metodami zarządzać taką dużą formacją i obozem rządzącym - mówił Jackowski. Jak stwierdził, "sytuacja się zmieniła - nie mamy już Senatu, wyrosła nam konkurencja po prawej stronie w postaci Konfederacji, a po trzecie metody zarządzania - takie pohukiwanie, zastraszanie posłów, kultura strachu, wykluczania i straszenia kto komu co zrobi, kiedy tylko będzie chciał czy będzie mógł, to przestało działać". - Jeśli teraz obóz Zjednoczonej prawicy chce w sposób merytoryczny zarządzać i dalej skutecznie prowadzić sprawy polskie jeszcze przez trzy lata, to musi z tego wyciągnąć lekcje - podkreślił. "Grożono mi wykluczeniem" Jackowski dopytywany przez Agnieszkę Gozdyrę, czy ma na myśli szefa klubu PiS Ryszarda Terleckiego, odpowiedział: "nie chcę mówić personalnie, ale proszę zauważyć, że nawet uwagi po wyjściu pana posła Kołakowskiego ze strony niektórych posłów, funkcjonariuszy PiS-sowskich są deprecjonujące". - Trudno budować kulturę dialogu, mówiąc, że ktoś jest sfrustrowany - zaznaczył. - Ja nie jestem członkiem PiS, tylko członkiem klubu PiS. Grożono mi wykluczeniem, pan Terlecki to robił, ale nic mi nie wiadomo, żeby jakiś formalne działania zostały powzięte, a żeby to się stało musi być wniosek pisemny, przegłosowany w obecności przynajmniej połowy członków klubu, a to jest ok. 300 osób - podkreślił Jackowski. "Kaczyński już nad tym nie panuje" Z kolei poseł Lewicy Robert Kwiatkowski stwierdził, że "koalicja rządząca właściwie idzie od kryzysu do kryzysu". - I to w tym czasie, kiedy wydawało się, że powinni mieć z górki - wygrali wybory prezydenckie, parlamentarne, europarlamentarne i mieli mieć trzy lata spokoju. Metodą podkładania sobie nawzajem nóg doprowadzili się do sytuacji, która byłaby niegodna pozazdroszczenia. Na szczęście to Zjednoczona Prawica i jej koniec wydaje się dość bliski - mówił. - Jarosław Kaczyński już nad tym nie panuje - podsumował Kwiatkowski. Zagrożona większość Podlaski poseł Prawa i Sprawiedliwości Lech Kołakowski poinformował we wtorek, że odchodzi z partii. Powodem jest zawieszenie go w prawach członka PiS po tym, jak głosował przeciwko tzw. piątce dla zwierząt. Odejście Kołakowskiego oznacza, że większość Zjednoczonej Prawicy w Sejmie wynosić będzie cztery mandaty. A odejść - jak zapowiada - ma być więcej. Po południu ogłoszono, że trzynastu z piętnastu zawieszonych we wrześniu posłów, przywrócono prawa członka partii. Na tej liście nie znalazł się Kołakowski oraz były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.