Wcześniej sąd ustosunkuje się do wniosków dowodowych obrony, która chce m.in., by na świadka został wezwany sam prezydent. Sprawa dotyczy wpisu na portalu społecznościowym z listopada ub.r., w którym - komentując wpis prezydenta Andrzeja Dudy po wyborach prezydenckich w USA - Jakub Żulczyk nazwał go "debilem". Śledztwo w tej sprawie rozpoczęło się po zawiadomieniu osoby prywatnej. Akt oskarżenia wpłynął do warszawskiego Sądu Okręgowego pod koniec marca. "Jestem zatroskany o losy swojego kraju" Proces ruszył we wtorek przed warszawskim Sądem Okręgowym. Na rozprawie odczytano akt oskarżenia mówiący o użyciu wobec prezydenta słowa "powszechnie uznanego za obraźliwe". Pisarz nie przyznał się do stawianego mu zarzutu i skorzystał z prawa do złożenia wyjaśnień. Zobacz też: Jakub Żulczyk odpowie za znieważenie prezydenta. Dowiedział się z mediów- Jestem obywatelem Polski zatroskanym o losy swojego kraju, osobą świadomą politycznie. Czasami daję temu upust w mediach społecznościowych. Taki charakter miał też wpis na temat prezydenta Andrzeja Dudy" - mówił Żulczyk. Podkreślał, że z wykształcenia jest amerykanistą, a kiedyś zajmował się publicystyką, również na tematy polityczne. "Zdarza mi się komentować w mediach społecznościowych bieżącą rzeczywistość oraz sprawy, które w jakimś stopniu mnie oburzają, bulwersują albo niepokoją - wskazywał. Pisarz podkreślał, że nie miał intencji znieważenia prezydenta, natomiast chciał skrytykować jego działania, które jego zdaniem "były niemądre i narażały na szwank międzynarodową reputację Polski". - Prezydent Duda celowo bądź nie - nie mi to oceniać - zakwestionował system wyborczy w USA, nie składając gratulacji ówczesnemu prezydentowi-elektowi USA - stwierdził. Żulczyk: Nie spodziewałem się, że znajdę się tutaj Z możliwości zadawania pytań oskarżonemu skorzystał jedynie sędzia Tomasz Grochowicz, pytając m.in., co Żulczyk chciał swoim wpisem osiągnąć. - Na pewno nie spodziewałem się, że znajdę się tutaj - odparł pisarz. Dodał, iż miał nadzieję, że dzięki wpisowi jak najwięcej ludzi zobaczy "nieprawidłowość myślenia prezydenta". - Tu się pomyliłem, bo przez to, że użyłem słowa, jakie użyłem, gros ludzi zwróciło uwagę na to, jakiego określenia użyłem, a nie na treść merytoryczną wpisu - powiedział. Podkreślił jednak, że używając łagodniejszego określenia nie oddałby "powagi sytuacji". Podczas rozprawy odczytano też protokół z wcześniejszego przesłuchania w prokuraturze, podczas którego Żulczyk zwracał uwagę na to, że po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA prezydent Andrzej Duda pogratulował mu od razu. - Owa niekonsekwencja, dyktowana moim zdaniem sympatiami politycznymi prezydenta RP, również przyczyniła się do takiej, a nie innej oceny jego działań - mówił wtedy Żulczyk. Grozi mu do 3 lat więzienia Następny termin rozprawy wyznaczono na 5 stycznia. Wówczas planowane jest już zakończenie procesu i wygłoszenie mów końcowych. Wcześniej przesłuchany ma być językoznawca Michał Rusinek, a sąd ma się ustosunkować do wniosków dowodowych obrony, która chce m.in., by na świadka został wezwany prezydent Andrzej Duda. - Analizując inne sprawy tego typu - w każdej z tych spraw głowa państwa była przesłuchiwana, głównie na okoliczność tego, jak odbiera wpis - mówił obrońca Żulczyka mec. Krzysztof Nowiński. Podkreślił jednak, że wniosek ten sformułowano już jakiś czas temu, gdy prezydent nie zabrał w sprawie żadnego stanowiska. Prokuratura wniosła o oddalenie wniosku. - W ocenie prokuratury ten dowód nie ma znaczenia. Penalizowane jest znieważenie prezydenta, a co do kwestii zamiaru pana Żulczyka prezydent siłą rzeczy wypowiedzieć się nie może - podkreślił prok. Michał Marcinkowski. Po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich w USA prezydent Andrzej Duda napisał na Twitterze: "Gratulacje dla Joe Bidena za udaną kampanię prezydencką; w oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów Polska jest zdeterminowana, by utrzymać wysoki poziom i jakość partnerstwa strategicznego z USA". Wpis ten skomentował pisarz Jakub Żulczyk. "Nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak 'nominacja przez Kolegium Elektorskie'. Biden wygrał wybory. Zdobył 290 pewnych głosów elektorskich, ostatecznie, po ponownym przeliczeniu głosów w Georgii, zdobędzie ich zapewne 306, by wygrać, potrzebował 270. Prezydenta-elekta w USA 'obwieszczają' agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko co następuje od dzisiaj - doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie - to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem" - napisał na Facebooku. Pisarz oskarżony jest z art. 135 par. 2 Kodeksu karnego; grozi mu do 3 lat więzienia.