RMF: Czy Pan wiedział, że 10 kwietnia tata wybiera się do Katynia? Jakub Płażyński: Wiedziałem. To była dla niego bardzo ważna uroczystość. Pewne zobowiązanie, które chciał spełnić. Chciał oddać cześć tym, którzy zostali zamordowani w Katyniu(...) RMF: Często bliscy ofiar w takich sytuacjach mówią: "Coś przeczuwałem, było inaczej niż zwykle. Pan też mógłby coś takiego powiedzieć? RMF: Jak szybko po tym, co się stało, po tej katastrofie, Pan powiedział sobie "Muszę dokończyć misję taty". To był moment, w którym Pan sobie to uświadomił, w którym Pan sobie powiedział: "Będę szedł tą ścieżką. Muszę dokończyć to, co robił"? Jakub Płażyński: Takie poczucie narastało. Nie potrafię powiedzieć w tym momencie, kiedy uświadomiłem sobie, czy kiedy podjąłem tę decyzję o tym, że chciałbym kontynuować dzieło taty. (...) Dla mnie to był problem taki, czy ja zdołam, czy ja po prostu będę miał tyle siły... RMF: Pan dzieli swoje życie na czas przed i po 10 kwietnia? Jakub Płażyński: Ja bym tak tego nie określił. Na pewno dla mnie 10 kwietnia jest bardzo ważnym dniem, który zmienił mocno moje życie. (...) Najtrudniejsze były te pierwsze dni, pierwsze tygodnie...