Jaki w rozmowie z dziennikarzami w przerwie posiedzenia komisji komentował dotychczasowe przesłuchania, w tym czwartkowe - Marcina Bajko, b. szefa stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomości. "Prezydent stwierdziła, że nic nie wiedziała o reprywatyzacji, a tu się okazuje, że regularnie była informowana i zespół, którym kierowała zatwierdzał te decyzje, również decyzje ws. Twardej" - stwierdził Jaki. Zaznaczył, że Bajko zeznał również "sensacyjną" informację, że prezydent w ogóle nie chciała szkół w Śródmieściu. "Wszyscy członkowie komisji są porażeni tym zeznaniem i będziemy dalej drążyli, dlaczego to prezydent nie chciała tych szkół" - zapewnił szef komisji. Poza tym według Jakiego "bez żadnej wątpliwości pracownicy ratusza nie zachowywali wszelkiej staranności przy prowadzeniu spraw dekretowych". "Potrafili miesiącami prowadzić negocjacje na temat przeniesienia szkoły, natomiast minuty nie poświęcili na to, żeby wejść do internetu i sprawdzić kto jest prawdziwym spadkobiercą - po czym przejęliby tę własność i nie trzeba by było przenosić szkoły" - mówił. Jaki przekonywał, że "to wszystko pokazuje, że ta komisja ma sens i dokonuje kolejnych takich odkryć, czyli odkryć tych mechanizmów, jak ta reprywatyzacja działała". "Dzisiaj jest kolejny dzień, który pokazuje, że to co robimy ma bardzo głęboki sens z punktu widzenia państwotwórczego. Dlaczego, ponieważ do tej pory obywatele byli uprzedmiotawiani w tym procesie - te decyzje reprywatyzacyjne o podziale ich majątku, majątku narodowego były podejmowane gdzieś w zakątkach gabinetu, przez jakichś anonimowych ludzi. Obywatele nie wiedzieli, jak to się dzieje. Dzięki tej komisji obywatele zostali upodmiotowieni - sami mogą ocenić i zobaczyć, jak ten proces decyzyjny wyglądał" - podkreślił szef komisji. Ocenił też, że prezydent Warszawy "wszelkimi sztuczkami" prawnymi próbuje zablokować prace komisji. "Uważam, że jest to działanie przeciwko państwu" - uznał.