"Gazeta Wyborcza" opublikowała we wtorek stenogram nagrania rozmowy m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Z nagrania wynika - jak napisała "GW" - że projekt budowy został wstrzymany ze względu na nieprzychylność władz Warszawy i kampanię działacza miejskiego Jana Śpiewaka. "Jeśli nie wygramy wyborów, to nie zbudujemy wieżowca w Warszawie" - miał powtarzać kilkakrotnie Kaczyński w rozmowie z 27 lipca 2018 r. Jaki powiedział dziennikarzom w Sejmie, że inwestycja Srebrnej była blokowana przez władze Warszawy "ze względów politycznych". "Dlaczego blokowana jest inwestycja (...) akurat dlatego, że może być kojarzona z określoną partią, a wokół powstaje pełno wieżowców?" - pytał. "Zgody na budowę były wydawane za łapówki" Według niego zgody na budowę wielu inwestycji w Warszawie były wydawane "za łapówki". Zaznaczył też, że gdyby wygrał jesienne wybory na prezydenta stolicy, przejrzałby dokumenty dotyczące inwestycji Srebrnej "żeby dla wszystkich warunki były równe". Pytany "dlaczego Jarosław Kaczyński prowadzi rozmowy biznesowe", Jaki odparł, że prezes PiS jest członkiem fundacji, której jedną z inwestycji była budowa wieżowca w stolicy. W związku z tym - jak ocenił - stawianie zarzutu, że partia polityczna, wbrew przepisom, które tego zakazują, prowadzi działalność gospodarczą "jest niezgodne z prawdą". "Partia nie prowadzi działalności, tylko spółka w radzie której zasiada prezes PiS" - oświadczył. "Gdybym został prezydentem Warszawy, to nie miałoby dla mnie znaczenia czy składałaby wniosek o budowę swojej nieruchomości osoba związana z PO czy PiS-em. Wszystkich traktowałbym równo, a niestety dzisiaj w Warszawie tak nie jest" - oświadczył.