- Rozpoczęliśmy czynności sprawdzające, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa polegającego na ujawnieniu tajemnicy służbowej lub ujawnieniu materiałów śledztwa przed rozprawą, bez zgody osób zawiadujących sprawą - powiedział rzecznik katowickiej prokuratury, prok. Leszek Goławski. Ubiegłoroczne zeznania przytoczył środowy "Dziennik". Lobbysta utrzymuje w nich m.in., że b. prezydent był sponsorowany przez dwóch zagranicznych biznesmenów, a czołowi politycy lewicy: Marek Siwiec, Jacek Piechota, Marek Ungier mieli tajne konta w Szwajcarii. Politycy zaprzeczają tym rewelacjom. Goławski przypomniał, że akta sprawy, w której oskarżony jest Dochnal, zostały w końcu stycznia przekazane do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście wraz z aktem oskarżenia przeciwko byłemu posłowi SLD Andrzejowi Pęczakowi, Dochnalowi i jego asystentowi Krzysztofowi P. Pęczak odpowie za żądanie i przyjmowanie łapówek, dwaj pozostali za ich wręczanie. Zeznania Dochnala, także te dotyczące spraw nie objętych aktem oskarżenia, są częścią przekazanych sądowi akt. - Przesłany akt oskarżenia nie obejmuje wątków, które pojawiły się w publikacji prasowej. W katowickiej prokuraturze toczą się inne postępowania, w których pojawia się nazwisko Marka D. Jesteśmy zbulwersowani ujawnieniem treści zeznań, bo może to utrudnić prowadzone śledztwa - podkreślił prok. Goławski. Postępowanie sprawdzające w sprawie ujawnienia akt może potrwać maksymalnie 30 dni i zakończyć się decyzją o wszczęciu lub odmowie wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Prokuratura nie komentuje treści zeznań lobbysty, przedstawionych w gazecie. Według Goławskiego, śledztwa dotyczące spraw związanych z lobbystą są w toku i trudno precyzyjnie powiedzieć, kiedy się zakończą. Prokuratura nadal czeka na materiały, o które zwróciła się do strony szwajcarskiej. Dotychczas otrzymała jedynie część szwajcarskiej opinii, która nie daje odpowiedzi na wszystkie stawiane przez polskich prokuratorów pytania. Prokuratorzy wystąpili do strony szwajcarskiej na początku 2006 roku, zwracając się do tamtejszych organów m.in. z pytaniami dotyczącymi wpłat na konta w bankach w Szwajcarii. Miały trafiać tam pieniądze z łapówek, m.in. za informacje o szczegółach prywatyzacji polskich firm. Prasa pisała o tych podejrzeniach już w 2005 roku.