Gazeta powołuje się na wyniki kontroli resortu sprawiedliwości. Urzędnicy sprawdzili, na co stowarzyszenie "Wokanda" (reprezentuje m.in. poszkodowanych w katastrofie hali katowickiej - red.) wydawało nawiązki, które płacili na jego rzecz sprawcy wypadków. W ten sposób w 2006 r. "Wokanda" otrzymała prawie 800 tys. zł. Powinna je wydać w całości na pomoc ofiarom. Tymczasem, jak ujawniła kontrola resortu, ok. 350 tys. zł wydano niezgodnie z prawem, np. na opłaty biura, pensje pracowników i prezesa Marcina Marszołka. Prezes stowarzyszenia przyznaje, że on sam i jego pracownicy otrzymują premie, które pochodzą z nawiązek. Po kontroli Marszołek zwolnił sześciu prawników; usługi dla poszkodowanych prowadzą teraz trzy kancelarie prawne. Według szefa "Wokandy" jest to trzykrotnie droższe.