- Nie ma jednego środka, który w efektywny sposób zabezpieczyłby Kraków przed powodzią - podkreśla prof. Elżbieta Nachlik z Instytutu Inżynierii i Gospodarki Wodnej Politechniki Krakowskiej. W ostatnich dniach przez Kraków przeszła powódź mniej więcej stuletnia. Na taką istniejące wały są przygotowane, ale nie na wodę tysiącletnią, która przy obecnym systemie zabezpieczenia wtargnęłaby do miasta. Wały można byłoby podwyższyć, ale w centrum, ze względów architektonicznych, nie jest to brane pod uwagę. Wały - bardzo poważna bolączka Krakowa Tegoroczna powódź pokazała jednak, że trzeba szybciej umacniać i uszczelniać istniejące obwałowania. W latach 1998 - 2007 zmodernizowano wały o długości 26 km na odcinku od stopnia Kościuszko do stopnia Dąbie po prawej i lewej stronie. Nie udało się za to przeprowadzić inwestycji na odcinku 4,5 km od Bielan do mostu Zwierzynieckiego. Tam zaistniał ostatnio problem z pękającym wałem przy ul. Wioślarskiej. - Ten odcinek nie został zmodernizowany ze względu na kłopoty z wykupem terenu. To poważna bolączka. Przydałoby się przyspieszenie procedur, które pozwalałyby inwestorowi, mającemu wszelką dokumentację, na szybszy dostęp do terenu - mówi Jerzy Grela, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. Podczas ostatniej powodzi wał został przerwany w rejonie ul. Nowohuckiej (niedaleko za stopniem wodnym Dąbie). Tam również wały nie były remontowane. Opiekujący się nimi Małopolski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie ma koncepcję modernizacji wałów po lewej i prawej stronie na odcinku od stopnia Dąbie do mostu Wandy. Wisła zalała ulicę Nowohucką: Zobacz galerię zdjęć Jest już projekt na remont lewej części tego obwałowania. - W sumie jesteśmy więc przygotowani na modernizację kolejnych 10 km wałów w Krakowie. Potrzeba na to 80-100 mln zł. Jeżeli znajdą się na to środki centralne i zewnętrzne, przykładowo unijne, to inwestycja mogłaby zostać zrealizowana w ciągu 5-6 lat - informuje Adam Cebula, zastępca dyrektora MZMiUW. Dodaje, że plan przewiduje także budowę przepompowni w Lesisku i Łęgu. - Po ostatniej powodzi należy się również zająć drzewami przy wałach. Moim zdaniem nie mogą one rosnąć w strefie ochronnej wyznaczanej do 50 metrów od obwałowania. Zadrzewione tereny są siedliskiem bobrów i lisów, które drążą podziemne korytarze, będące zagrożeniem dla szczelności wałów. Ekolodzy powinni się więc zgodzić na wycinkę drzew w takich miejscach w zamian za nasadzenia w innych lokalizacjach - przekonuje Adam Cebula. Przy powodzi tysiącletniej Kraków może zostać zalany Samo modernizowanie wałów jednak nie wystarczy. Przy wodzie tysiącletniej fala pokonałaby ich poziom. Nie pomogłyby także ścianki ruchome, którymi można nadbudować wał. Kraków dodatkowo mogłyby chronić poldery. Problem jednak w tym, że tereny, które ewentualnie można byłoby zalać w czasie powodzi, są zabudowywane. - Według mnie koncepcja polderów jest najmniej realna. Urbanizacja podkrakowskich miejscowości i wiosek przebiega intensywnie. Jeżeli były tam kiedyś dwa domy, z których właścicielami można byłoby negocjować wyprowadzenie się na rzecz polderu, to teraz są tam nawet setki domów. Są miejsca, które można teoretycznie przygotować jako polder, ale jaka gmina się zgodzi, aby trzymać pustą powierzchnię dla ratowania Krakowa? - komentuje dyrektor Jerzy Grela. " " - Tereny, w których były przewidywane poldery, to dawne zakola Wisły przed Krakowem, przykładowo w rejonie Smolic - mówi dyrektor Jerzy Grela. - Gdybyśmy tam pojechali, to zobaczylibyśmy, że to miejsce i tak jest już wypełnione wodą opadową. Poza tym, poldery są bardzo trudne do sterowania. Trzeba trafić z ich uruchomieniem w momencie, w którym zbliża się fala kulminacyjna. To nie jest takie proste. Trzeba niemal co do minuty je otworzyć, aby uzyskać efekt ścięcia fali. W obronie przed powodzią pomoże zapora Specjaliści podkreślają natomiast, że w przeciwpowodziowej ochronie miasta bardzo może pomóc zapora w Świnnej Porębie. - Tego zbiornika jeszcze formalnie nie ma, a podczas niedawnej powodzi ściął kulminację na rzece Skawie o 150-200 metrów. Gdyby nie to, poziom wody w Krakowie byłby wyższy o 20-30 centymetrów. Apelowałem do premiera Donalda Tuska, podczas jego niedawnej wizyty w Krakowie, o jak najszybsze przygotowanie nowelizacji ustawy o dalszym finansowaniu tego zbiornika - mówi dyrektor Jerzy Grela. Ocenia, że do skończenia inwestycji potrzeba trzech lat, pod warunkiem, że znajdą się brakujące środki w wysokości ok. 1 mld zł. Fachowcy obliczają, że dokończenie zapory w Świnnej Porębie doprowadziłoby do redukcji fali kulminacyjnej w Krakowie o ok. 40 cm. Ich zdaniem podobny efekt przyniósłby kanał ulgi, który jest pomysłem Austriaków z lat 1904-1906. Miałby on przebiegać od Pychowic do ujścia Wilgi i chroniłby centrum na tym odcinku. Przez ponad 100 lat Kraków znacznie się rozrósł i teraz byłoby najlepiej, gdyby kanał sięgał do Dąbia, ale to niemożliwe, ponieważ nie ma już wolnych terenów na taką inwestycję. Ze względu na koszt (1,2 mld zł, a z wykupami i przebudową infrastruktury nawet do 3 mld zł) wciąż jest ona traktowana w mieście jako nierealna wizja. Prezydent Jacek Majchrowski jest więc przeciwnikiem budowy Kanału Krakowskiego. Podkreśla, że można byłoby go budować jedynie wtedy, gdyby znalazły się zewnętrzne pieniądze. Gdyby istniał kanał, kulminacja byłaby niższa - Moim zdaniem kanał ulgi powinien powstać w Krakowie. Gdybyśmy mieli zaporę i kanał kulminacja pod mostem Dębnickim byłaby niższa o około 70 centymetrów. Woda płynęłaby swobodnie pod przęsłami, a nie opierałaby się o konstrukcję mostu - przekonuje dyrektor Jerzy Grela. Prof. Elżbieta Nachlik informuje również, że dla poprawienia ochrony przeciwpowodziowej rozważana jest także przebudowa stopnia wodnego Dąbie, aby bardziej odblokować na nim odprowadzenie wody. Pogłębianie Wisły jest wykluczone W Krakowie nie myśli się natomiast o pogłębieniu Wisły. - Brzeg w centrum jest obmurowany. Pogłębienie rzeki mogłoby więc doprowadzić do podmycia fundamentów bulwarów oraz mostów i ich zapadnięcia się - wyjaśnia Tomasz Sądag, zastępca dyrektora RZGW. Most Dębnicki otwarty: Zobacz galerię zdjęć Zdaniem specjalistów, oprócz inwestycji zwiększających zabezpieczenie przeciwpowodziowe przydałaby się jeszcze większa świadomość ludzi, że żyją na terenie potencjalnie zagrożonym wystąpieniem podtopień w budynkach przyległych do wałów. Dyrektor Jerzy Grela komentuje: - W takich miejscach zalewanie piwnic, czy garaży występuje. Jak się więc słyszy komunikaty, że został przekroczony stan alarmowy, to trzeba wyjechać samochodem z garażu, a nie płakać później, że został on zalany. Trzeba nauczyć się żyć z powodzią. Piotr Tymczak ptymczak@dziennik.krakow.pl Zobacz także: Powódź w Krakowie: Paraliż komunikacyjny Kraków: Siedem rejonów ewentualnej ewakuacji Kraków: Woda opada, Most Dębnicki otwarty Małopolska: Mieszkali dwa dni i dom się osunął Dramatyczny bilans, czyli Małopolska po powodzi Sprawdź sytuację na powodziową w całej Małopolsce