Poprzebierane za wisielce i wampiry dzieci wróciły już do domów z rękami pełnymi cukierków. Rodziny zasiadły przed radioodbiornikami - epoka telewizji miała dopiero nadejść. Rodzice, słuchając jednym uchem, przeglądali gazety i magazyny, rozwiązywali krzyżówki, dzieci bawiły się. Radio CBS nadawało dziś wyjątkowo ciekawy program. Audycje muzyczne były co jakiś czas przerywane sensacyjnymi doniesieniami o dziwnych eksplozjach zaobserwowanych na powierzchni Marsa. W radiach podkręcano głośność. Reporter Carl Phlilips nadawał z obserwatorium astronomicznego uniwersytetu w Princeton. Zatrudnieni tam astronomowie objaśniali niezwykłą naturę zjawisk. Nagle głos Philipsa nabrał sensacyjnego tonu, charakterystycznego dla amerykańskich medialnych relacji: - Jeden z profesorów otrzymał właśnie jakąś wiadomość... czyta ją... profesorze Pierson, czy możemy zapoznać z nią radiosłuchaczy? - Hmm... tak... bardzo proszę... - mruczy profesor. - Wygląda na to, drodzy państwo, że w parku w Grover's Mill wylądowało coś dziwnego... Z początku astronomowie i reporter Philips przekonani byli, że to meteoryt. Pojechali na miejsce zdarzenia, gdzie zgromadził się już znaczny tłum. Wszyscy okrążali wryty w ziemię duży obiekt. Mikrofon reportera wychwytywał dobiegający z niego niepokojący dźwięk. - Co to za dziwny hałas, profesorze? - dopytywał się rasowy dziennikarz Philips. - Prawdopodobnie jest to efekt gwałtownego stygnięcia powierzchni obiektu, rozgrzanego do niesłychanej temperatury podczas przechodzenia przez atmosferę... - mentorsko tłumaczył profesor, kiedy tłum nagle zaszemrał: początkowo zdziwiony, później coraz bardziej przerażony. - O mój Boże... to się otwiera... - mamrotał zaszokowany Philips... - co to może być?! Teraz w amerykańskich domach nikt już nie słuchał jednym uchem. - Widzę coś w rodzaju twarzy... jego ciało jest wielkie, jak niedźwiedź, porusza się na długich, wężowatych mackach... Jest ich więcej...na miejsce przybywa coraz więcej policji.... zaraz... co się dzie... co się dzieje... ludzie stają w płomieniach... o mój Boże! W tym momencie w radioodbiornikach rozległ się straszliwy wrzask zgromadzonych w Grover's Mill. Audycja została przerwana w pół słowa Philipsa. Amerykanie przy radioodbiornikach spoglądali na siebie zbaraniali, z otwartymi ustami. "Wojna światów" W New Jersey wybuchła panika. Przestraszeni mieszkańcy biegali od domu do domu, niosąc straszliwą wiadomość - Ameryka została zaatakowana! I to nie przez komunistów, Japonię czy Niemców - przez Marsjan! Policyjne telefony rozdzwoniły się. - Gdzie mamy uciekać? - Pytali wystraszeni ludzie. - Zatankowaliśmy samochody do pełna i zapakowaliśmy do nich wszystko, co wartościowe. Jesteśmy gotowi do ewakuacji. Ale powiedzcie, gdzie jest bezpiecznie?