Całą tę sytuację widział reporter RMF FM Adam Kasprzyk. Jak mówi, terenowe BMW czekało najpierw przed lotniskiem - w środku siedział zaufany kierowca prałata. Swoim zachowaniem mężczyzna prowokował dziennikarzy, oburzał się, gdy robiono mu zdjęcia. Gdy na horyzoncie pojawił się samolot z Rzymu, dwa samochody błyskawicznie wjechały na płytę lotniska. Maszyna wylądowała, a prałat Jankowski natychmiast wsiadł do samochodu; pojazd z piskiem opon wyjechał boczną bramą z lotniska i zniknął w ciemnościach. Kierownictwo lotniska nie widzi niczego złego w tym, że prywatne auto prałata Jankowskiego wjechało na płytę lotniska. - Prywatne samochody mogą podjechać zgodnie z procedurą i taka procedura była zrobiona. Zostały sprawdzone, podjechały i odjechały - mówi Włodzimierz Machczyński, przedstawiciel lotniska. Postanowiliśmy sprawdzić, czy ksiądz Jankowski ma jakieś wyjątkowe przywileje, czy też każda ważna osoba, gdy tylko sobie tego zażyczy może mieć podstawione auto na płytę lotniska. Reporter radia RMF Łukasz Wysocki, udając menedżera ważnej osoby, zadzwonił na lotnisko Poznań-Ławica: