Związkowcy uważają, że bezpieczeństwo musi być priorytetem rządu, a nie tylko szeregowych kolejarzy. Dlatego od władz domagają się ujednolicenia przepisów dla wszystkich spółek i służb, które odpowiadają za prowadzenie pociągów i bezpieczeństwo ruchu. Tradycyjnie zwracają też uwagę na mnogość kolejowych spółek. - Nie jest uregulowane do końca, jak mamy jeździć. Przepisy są inne dla prywaciarzy, inne dla Cargo, inne dla Intercity. A jest jeden maszynista. Prezesów powołali, 1500 spółek. Niech jeszcze więcej powołają. To jest biznes, tu nie ma bezpieczeństwa. Nikt nie patrzy na to. Tylko jak najwięcej zarobić w krótkim czasie - mówili reporterowi RMF FM protestujący. Henryk Grymer, szef kolejarskiej "Solidarności", uważa, że osoby odpowiedzialne za kolej podjęły w ciągu ostatnich lat wiele złych decyzji. Jedna z nich miała dotyczyć oświetlenia lokomotywy jadącej po tak zwanym torze niewłaściwym. Gdyby przepis obowiązywał, skutki marcowego wypadku byłyby dużo mniejsze - uważają związkowcy. Protest rozpoczął się w południe przed Muzeum Techniki w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Powinien zakończyć się po południu, kiedy pochód w granatowych mundurach, kolejarskich czapkach i z transparentami związkowymi, dotrze przed kancelarię premiera. Kierowcy mogą spodziewać się utrudnień w ruchu na Alejach Jerozolimskich, potem na Ujazdowskich.