"Liczymy przede wszystkim na to, że kampania przyniesie, tak jak w maju, bardzo wyraźne starcie dwóch różnych wizji Polski. Starcie spokojnego rozwoju ze światem wojen ideologicznych, starcie troski o ludzi z obojętnością na krzywdę" - podkreślił w wywiadzie Jacek Sasin. Jak dodał, podczas jesiennych wyborów "nie wystarczy zwykłe zwycięstwo PiS, żeby rządzić". "W tym celu musimy uzyskać samodzielną większość w parlamencie, bo tylko to zapewni realizację naszego programu. W przeciwnym wypadku będzie rządził antypis, czyli totalna opozycja, bez różnicy, w jakich blokach idzie dzisiaj do wyborów. Ponadto im wyżej wygramy, tym będziemy mieli silniejszy demokratyczny mandat do rządzenia" - powiedział wicepremier w rozmowie z Jackiem Karnowskim. Zapytany o to, czy trzy komitety po stronie opozycji to "teatr", odpowiedział: "Tak, bo jest to dzielenie się taktyczne, wynikające wyłącznie z klęski wyborów majowych i bieżących kalkulacji". "Przecież wiemy, że te trzy komitety i tak planują wspólne rządzenie. (...) Jeśli PiS nie uzyska większości, to premierem będzie Schetyna, a jego zastępcami Kosiniak-Kamysz, Czarzasty i Biedroń. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości" - ocenił Sasin. "Widzę niebezpieczeństwo demobilizacji elektoratu" Pytany, czy wysoka frekwencja podczas nadchodzących wyborów, byłaby sprzyjająca dla PiS, odpowiedział: "Osobiście, jestem przekonany, że wysoka frekwencja będzie nam służyła. Widzę jednocześnie niebezpieczeństwo demobilizacji naszego elektoratu, co może być wynikiem przekonania, że wszystko jest już rozstrzygnięte, pozamiatane, skoro w maju wygraliśmy". Sasin ocenił też, że powiększenie przewagi PiS nad opozycją w Sejmie, byłoby "niezwykle ważnym sygnałem dla zagranicy". "To byłby jasny przekaz, że nie jesteśmy jakimś wybrykiem natury, jakąś anomalią, którą można zignorować i przeczekać" - powiedział dla "Sieci". Koalicja z Kukiz'15? W rozmowie padło też pytanie o ewentualną koalicję z Ruchem Kukiz'15. "Gdybyśmy mieli Kukiza za koalicjanta, to byłaby to bardzo trudna koalicja, mogąca się skończyć klęską wyborczą. Byłyby spory, kłótnie, niekończące się negocjacje w każdej sprawie. Wyborcy szybko by nas mocno ukarali" - ocenił wicepremier. Jak dodał, "trudno reanimować kogoś, kto chce popełnić polityczne samobójstwo". "Pomysł aliansu z PSL jest przecież szalony. Paweł Kukiz, który całą swoją karierę budował na odrzuceniu establishmentu, na walce z sitwami, na obietnicy nowej jakości, wpada w objęcia partii, która jest modelowym przykładem tego, z czym Kukiz chciał walczyć (...). Paweł Kukiz ma chyba jakiś gen politycznej autodestrukcji" - ocenił Sasin. "Nie godzimy się na 'plan Rabieja'" Pytany czy spór światopoglądowy, koncentrujący się ostatnio na aktywności tzw. środowisk LGBT, służy PiS, Sasin odpowiedział: "To nie jest tak, że my się w tej kwestii spieramy z naszymi konkurentami tylko dlatego, że uważamy, iż to daje nam głosy. My się spieramy, bo uważamy, że to, co proponuje Polakom opozycja, jest złe, jest nie do przyjęcia". "Nie godzimy się na 'plan Rabieja', a więc najpierw związki partnerskie, później małżeństwa homoseksualne, a na końcu adopcja dzieci. My wiemy, że gdy raz wjedziemy na te drogę, to już z niej nie zejdziemy. To dotyczy także polityki migracyjnej. Wiemy, do czego doprowadziło to na Zachodzie i możemy się przed tym ustrzec" - ocenił Sasin.