W środę (19 sierpnia) w południe odbędzie się wideokonferencja Rady Europejskiej, podczas której przywódcy UE mają rozmawiać o sytuacji na Białorusi. O zorganizowanie nadzwyczajnego szczytu w tej sprawie zabiegał polski premier Mateusz Morawiecki. W poniedziałek (17 sierpnia) liderzy pięciu głównych frakcji w Parlamencie Europejskim oświadczyli, że nie uznają Alaksandra Łukaszenki za ponownie wybranego prezydenta tego kraju. Wezwali też do przeprowadzenia nowych i wolnych wyborów w tym państwie. "Co może zrobić UE? UE może nie uznać wyborów, domagać się pokojowego przekazania władzy, wypuszczenia zatrzymanych, sankcji wobec winnych przemocy. Unijni liderzy mogą zadeklarować zwiększone wsparcie polityczno-techniczne dla Białorusi jeśli dokona się tam demokratyczna przemiana. Mogą też, ale to jest opatrzone największym znakiem zapytania, wezwać Rosję do powstrzymania się od interwencji i zagrozić jej sankcjami, gdyby się na nią zdecydowała" - powiedział Saryusz-Wolski. Polityk jest zdania, że ten ostatni punkt byłby najważniejszy w reakcji "27", ale przez "rozdarcie" wspólnoty wobec Moskwy nie będzie łatwo o takie stanowisko. Premier Morawiecki zwrócił się do szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Rady Europejskiej jeszcze w zeszłym tygodniu. Początkowo nie było pozytywnej reakcji, ale ostatecznie uznano, że szczyt jest uzasadniony. UE powinna sięgnąć po "broń atomową" "Widać, że to idzie w dobrym kierunku chociaż powoli i za późno (...). Z oporem i odroczeniem następuje reakcja Unii jako instytucji i UE jako krajów członkowskim, w kierunku takim jaki artykułuje od początku Polska i Litwa" - ocenił eurodeputowany. Jego zdaniem "27" powinna zagrozić Rosji izolacją ekonomiczną, w tym wyłączeniem tego kraju z systemu finansowego SWIFT (globalnego systemu rozliczeń finansowych). Polityk przyznał, że to "broń atomowa", nigdy wcześniej nie stosowana, ale mogąca być wykorzystana w tym momencie. Saryusz-Wolski wskazał, że Rosji w obecnej sytuacji nie stać na to, by ignorować możliwość sankcji. PE przygotuje rezolucję Europoseł poinformował, że ws. Białorusi w przyszłym tygodniu odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego. Jego zdaniem europosłowie uzgodnią też rezolucję, która pójdzie kierunku wskazanym w oświadczeniu liderów 5 grup politycznych. "PE się obudził. Wystosowałem list do wszystkich członków Parlamentu, żeby działać. (...) Tutaj się liczą godziny. Wprawdzie w tej chwili są takie sygnały, że Rosja nie wkroczy na Białoruś, ale to może być zmyła, bo jednocześnie są informacje na temat ciężarówek, konwojów jadących w kierunku Białorusi. Także tego wariantu siłowego nie można cały czas wykluczyć" - ocenił polityk. "Po stronie zachodniej są potrzebne działania" W jego europosła, gdyby zneutralizować rosyjską interwencję, to Białorusini sami sobie zapewnią wolność i demokrację. "Same słowa oburzenia nie wystarczą. Po stronie zachodniej są potrzebne działania. Paramenty są takie, że można doprowadzić do tej przemiany demokratycznej, natomiast zachód ma w tyle głowy cały czas Rosję. Duża część zachodniej Europy uznaje Białoruś za rosyjską strefę wpływów" - zauważył polityk. Od czasu przeprowadzonych 9 sierpnia wyborów prezydenckich przez Białoruś przetaczają się największe od czasu objęcia władzy przez Alaksandra Łukaszenkę demonstracje. Protestujący domagają się przeprowadzenia nowych, uczciwych wyborów wskazując, że te z początku miesiąca zostały sfałszowane. Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)