Według relacji "Bilda", Jacek Protasiewicz szedł po lotnisku słaniając się na nogach i bełkocząc. Po chwili zabrał jednemu z pasażerów wózek bagażowy i pobiegł z nim do wyjścia. Został zatrzymany przez celnika. Służby lotniska wezwały na miejsce policję. Polityk PO początkowo nie chciał oddać się w ręce policjantów, ale ostatecznie został skuty kajdankami i doprowadzony na komisariat. Zdaniem polityka PO, to on miał zostać obrażony przez celnika. Miał od niego usłyszeć słowo "raus", czyli "precz" i to go zdenerwowało. Jak podkreślił w rozmowie z reporterem radia RMF FM, nie był pijany i nie zataczał się, bo wypił jedynie lampkę wina. Ma nagrany film z incydentu, który obiecał wysłać do redakcji RMF FM. Młody celnik, całkiem nieprzyjemnie wyglądający, ostrzyżony krótko, na żądanie abym okazał dokument, kiedy zobaczył paszport dyplomatyczny, musiał nie być zadowolony, że nie będzie mógł zademonstrować swojej władzy nade mną pasażerem ze wschodniej Europy. Oddając mi ten paszport użył słowa "raus". To słowo zadziałało na mnie trochę jak płachta na byka. Ja ciągle jestem przedstawicielem tego pokolenia, które pamięta klimat powojenny i "raus" w Polsce kojarzy się z niemiecką butą, a nie z uprzejmym urzędnikiem państwowym - opowiada poseł w rozmowie z Romanem Osicą. Roman Osica