W rozmowie z portalem gazeta.pl Jaśkowiak ocenił, że do wyborów w maju nie dojdzie. "Na dzisiaj mamy właściwie tylko i wyłącznie kwestię wyborów w formie tradycyjnej, bo mamy obowiązujące prawo i nie możemy bazować na projektach ustaw, które w tej chwili są również w Senacie. Nie wiadomo, czy też ta ustawa będzie podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę. W związku z tym bazowanie na projekcie to jest takie bazowanie na prognozie pogody" - stwierdził. Dodał, że liczy również na "opamiętanie na poziomie parlamentu". "Pierwsze sygnały już mamy, jeżeli chodzi o np. Jarosława Gowina i mam nadzieję, że liderzy partii opozycyjnych, że też kandydaci potrafią dojść do jakiegoś porozumienia i to będzie wspólny komunikat" - mówił Jaśkowiak. Jacek Jaśkowiak: 10 maja nie mam zamiaru głosować Na pytanie, czy zagłosuje, jeżeli wybory korespondencyjne się odbędą, prezydent Poznania odparł, że "na dzisiaj" nie ma zamiaru głosować, gdyby do nich doszło. Zaznaczył przy tym, że każdy powinien postąpić zgodnie ze swoim sumieniem i nie nawołuje kogokolwiek do bojkotu. "Natomiast nie wykluczam, że gdyby doszło do jakiegoś wspólnego apelu opozycji, gdyby opozycja i kandydaci szukali jakiegoś kompromisu, którego celem byłoby wyłonienie np. jednego kandydata jeszcze na tym etapie (...) to wtedy pewnie bym zmienił zdanie i bym w tych pseudowyborach wziął udział" - zwrócił uwagę. Możliwy wspólny kandydat opozycji? Dodał, że jeśli chodzi o wspólnego kandydata, to należy spojrzeć na badania. "Ja się temu nie przyglądam, ja tego nie analizuję. Wtedy oczywiście taka sytuacja, w której stawia się na tego, który ma największe szanse, byłaby najbardziej racjonalna. Gdyby to był Kosiniak-Kamysz to uważam, że warto taki pomysł rozważyć" - powiedział prezydent Poznania. Dopytywany, czy mógłby ze spokojnym sumieniem głosować na Kosiniaka-Kamysza albo Szymona Hołownię, Jaśkowiak potwierdził. "Dzisiaj ważą się losy Polski i w tym zakresie nie mam wątpliwości, że i Kidawa-Błońska, i Kosiniak-Kamysz i również Hołownia byliby z pewnością lepszymi prezydentami niż Andrzej Duda" - ocenił.