- Słowo "raus" nie jest eleganckie, oczywiście jako polityk, eurodeputowany nie powinienem dać się sprowokować nawet najbardziej nieprzyjemnemu typowi, w jakimkolwiek mundurze - zadeklarował Protasiewicz. - Wiem, że nie popełniłem przestępstwa. Nie propagowałem nazizmu. Nie wykonywałem gestów hitlerowskich, a w związku z powyższym, te zarzuty - jeśli w ogóle są, bo być może urzędnicy chcą, żeby je prokuratura postawiła - nie są zasadne. Jak rozumiem, prokuratura dostała teraz skargę i będzie analizować, na ile te zarzuty mają uzasadnienie w materiale zawodowym - dodaje. Przypomnijmy, że według niemieckiego dziennika "Bild", będący pod wpływem alkoholu Protasiewicz wywołał skandal na lotnisku, kłócąc się z celnikami i krzycząc "Heil Hitler". Europoseł tłumaczył z kolei, że "zagotował się", gdy niemiecki celnik powiedział do niego "raus". "Powiedziałem, że "raus" w kraju, w którym mieszkam, kojarzy się z takimi słowami jak "Heil Hitler" czy "Haende hoch" - mówił. Po zajściu na lotnisku we Frankfurcie Protasiewicz zrezygnował ze startu w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego i z szefowania eurokampanii wyborczej Platformy Protasiewicz podtrzymuje, że został sprowokowany i że nie popełnił przestępstwa.