- Wszystkie wyniki naszych badań są w rękach prokuratury, proszę więc o to wszystko pytać prokuraturę, ponieważ oni mają wszystkie nasze dokumenty - powiedział dziennikarzom Miller. Pytany, czy dopuszcza możliwość wznowienia prac kierowanej przez niego komisji, odpowiedział: "Nie komentuję rzeczy, których nie znam, żadnych dokumentów dotyczących tych informacji, które państwo posiadają, nie znam i nie komentuję". Miller nie chciał też odnieść się do pytania, czy stanąłby na czele komisji, gdyby wznowiła swoje prace. "Nie komentuję żadnego zdarzenia i w związku z tym proszę mnie o takie rzeczy nie pytać" - dodał. Pytany, czy członkowie komisji wyjaśniającej przyczyny katastrofy dysponowali własną analizą pirotechniczną, czy też opierali się na badaniach wykonanych przez Rosjan, odparł, że własną. O tym, że na wraku tupolewa znaleziono ślady trotylu poinformowała we wtorek "Rzeczpospolita". Według informacji gazety grupa polskich śledczych, która niedawno przez miesiąc ponownie badała wrak na terytorium Rosji, znalazła na szczątkach samolotu liczne ślady materiałów wybuchowych. Jak napisała gazeta, badania przeprowadzone przez prokuratorów we współpracy z ekspertami z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz CBŚ wykazały ślady trotylu i nitrogliceryny m.in. na 30 fotelach samolotu. Jak podała "Rz" eksperci nie są w stanie stwierdzić, w jaki sposób na wraku maszyny znalazły się ślady trotylu i nitrogliceryny; wciąż biorą pod uwagę hipotezy, według których osad z materiałów wybuchowych mógłby pochodzić z niewybuchów z okresu II wojny światowej. CZYTAJ NA INTERIA360: Rosyjskie prowokacje w sprawie smoleńskiej? CZYTAJ NA INTERIA 360: SMOLEŃSK - narodowa kompromitacja?