Jarosław Kaczyński nie chciał odpowiedzieć na pytanie, kto zaproponował powrót Gęsickiej do Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i czy był to premier Donald Tusk. Zaznaczył jedynie, że był to bardzo wysoki szczebel rozmów, "które czasem toczą się w samolotach". Dodał, że w tych negocjacjach nie uczestniczyła sama Gęsicka. Według posłów PiS szefowi partii chodziło o rozmowę między prezydentem Lechem Kaczyńskim a premierem Donaldem Tuskiem. "Nie składałem niemoralnych propozycji" Sam Tusk, pytany o tę informację, nie krył zdumienia. Podkreślił, że obecna minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska dobrze spełnia swoje zadanie - lepiej niż Gęsicka. - To musiałaby w jakimś sensie być niemoralna propozycja. Nie składałem niemoralnej propozycji pani minister Gęsickiej - oświadczył Tusk. Dodał, że priorytetem jego rządu jest sprawne wydawanie środków unijnych i gdyby dostrzegł taką potrzebę, to "gdzie indziej" szukałby następcy Bieńkowskiej. - Że coś takiego do głowy mu przyszło (prezesowi PiS). Jestem ciągle zdeprymowany. Różne rzeczy widziałem i słyszałem w polityce, ale żeby tak... - odniósł się Tusk do wypowiedzi J.Kaczyńskiego. Spór o fundusze unijne Prezes PiS na konferencji prasowej zarzucił też rządowi Tuska opieszałość w wykorzystywaniu środków unijnych oraz wytknął nieprawidłowości w konkursach na ich pozyskanie. J. Kaczyński przytoczył raport Business Centre Club na temat wykorzystania funduszy UE. Według niego, potwierdza on to co mówi PiS, jeśli chodzi o słabe wykorzystanie środków unijnych. Eksperci BCC uważają, że Polska powinna miesięcznie wydawać co najmniej 5 mld zł z funduszy unijnych na lata 2007-2013. W ich ocenie, obecnie wydajemy ponad 1 mld zł co miesiąc. W ocenie J. Kaczyńskiego, obecnie narasta zjawisko, polegające na tym, że prywatne firmy konsultingowe wpływają na rozdział środków unijnych. - To sytuacja, w której mamy do czynienia z bardzo niedobrą prywatyzacją życia publicznego - ocenił. Gęsicka podkreśliła, że z informacji jakie można uzyskać np. w województwach wynika, że przydział środków unijnych "nie jest obiektywny i sprawiedliwy" i często ma charakter polityczny. Według byłej minister rozwoju regionalnego taka sytuacja podważa zaufanie do instytucji państwa. Jej zdaniem, Komisja Europejska może odebrać nieprawidłowo rozdzielone środki. Gęsicka na konferencji przypomniała, że obecnie każde województwo może rozpisać konkurs według własnych standardów, nie ma bowiem w tej sprawie wytycznych ministra rozwoju regionalnego. Jej zdaniem, obecne procedury konkursowe są zbyt skomplikowane i dlatego małe przedsiębiorstwa nie mogą przebrnąć przez obszerną dokumentację bez pomocy konsultanta. - Należałoby poważnie przemyśleć uproszczenie tych procedur - zaznaczyła. - Jeżeli do każdego wniosku musi być specjalny doradca, specjalny konsultant, to oczywiście zwielokrotniamy niebezpieczeństwo, że ci sami konsultanci, siedząc w komisjach, będą oceniali wnioski, które sami przygotowali - podkreśliła Gęsicka. W TVN24 minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska podała natomiast, że resort rozwoju podpisuje tygodniowo umowy na 1 miliard złotych. - Mamy w tej chwili w umowach (na realizację projektów unijnych) 14,5 mld zł, które już pracują - dodała. Pytana o możliwość pisania i oceniania wniosków przez tych samych ekspertów, Bieńkowska przypomniała, że MRR pod jej kierownictwem wprowadziło zapisy, "że każdy ekspert, który sprawdza jakikolwiek wniosek, pod groźbą odpowiedzialności karnej deklaruje, że nic go z tym wnioskiem (przez niego ocenianym) nie łączy". J.Kaczyński mówił na konferencji, że Polska może mieć kłopoty z wydaniem pieniędzy jakie zostały przyznane naszemu krajowi na ostatnim szczycie UE. Chodzi o porozumienie w sprawie listy i finansowania projektów objętych planem pobudzenia unijnej gospodarki wartości 5 mld euro, na którym Polska może zyskać ok. 330 mln euro (netto). Większość tych projektów dotyczy energetyki. Prezes PiS zaznaczył, że termin wydania tych środków upłynie najprawdopodobniej w końcu 2010 r. - Jeśli to prawda, to z wydaniem tych pieniędzy może być ogromny kłopot - powiedział. Podkreślił, że należy postawić pytanie, czy jest prawdą, że "na skutek niemieckich nacisków" zapadła decyzja na szczycie w tej sprawie. Przypomniał, że Polska chciała 5-letniego okresu na wykorzystanie unijnych pieniędzy na pobudzenie gospodarki.