Prezes PiS podkreślił na konferencji prasowej w Warszawie, że nie udało się doprowadzić do złagodzenia warunków wchodzenia do strefy euro, na czym bardzo zależało naszemu rządowi. - Nie uzyskano tego, zostało to powiedziane w sposób całkowicie jednoznaczny - mówił J. Kaczyński. Prezes PiS skrytykował też polski rząd za to, że nie poparł propozycji węgierskiego premiera Ferenca Gyurcsany'ego, by Europie Wschodniej i Środkowej przeznaczyć pomoc w wysokości 160-190 mld euro. W ocenie J. Kaczyńskiego było to "złamanie zasady solidarności". Jego zdaniem strona polska powinna tę propozycję poprzeć, m.in. ze względu na lojalność. Zaznaczył, że taki sposób uprawiania polityki w Unii Europejskiej "jest jednym wielkim błędem". Uzasadnił, że nawet gdyby propozycja nie została przyjęta, dałaby nowym państwom argument przy okazji innych negocjacji. J. Kaczyński ocenił też, że jeszcze przed szczytem było oczywiste, iż przywódcy krajów i rządów UE opowiedzą się przeciwko protekcjonizmowi. Również - zdaniem prezesa PiS - wypowiedzi premiera Donalda Tuska o możliwości emisji euroobligacji były "straszeniem Polaków". Jak powiedział, równie dobrze można było wymyślić, że na Polskę napadnie Gabon, a potem nazwać wielkim sukcesem, iż tak się nie stało. Podkreślił, że jeszcze raz apeluje do rządu o porzucenie celów propagandowych na rzecz rzeczywistej polityki. Jak dodał, można dyskutować, czy premier Donald Tusk przyjechał z Brukseli na tarczy, czy bez tarczy, ale na pewno nie z tarczą. Szef PiS ocenił też, że cała UE nie daje sobie rady z kryzysem i nie umie w tej sytuacji podjąć zdecydowanych działań. Przywódcy krajów UE podczas niedzielnego spotkania sprzeciwili się protekcjonizmowi gospodarczemu; odrzucono węgierski pomysł stworzenia specjalnego planu pomocy dla Europy Wschodniej i Środkowej. Przedstawiciele krajów UE mówili też o aspiracjach nowych państw Unii, by wejść do strefy euro, choć nie przyjęli w tej sprawie żadnych konkluzji. Mirek Topolanek, premier Czech - przewodniczących w tym półroczu Unii, mówił, że jest przekonanie, iż zmiana zasad wchodzenia do strefy euro "obecnie byłaby błędem". Dodał jednak, że jest dyskusja, czy kryteria nie są zbyt łatwe do spełnienia w czasie dobrej koniunktury, a zbyt trudne w czasie kryzysu.