"10 kwietnia będę w Warszawie, z całą pewnością tam chcemy obchodzić tę rocznicę. Tam odbywały się przecież główne uroczystości, te przejawy takiego spontanicznego oddawania hołdu tym, którzy polegli, przede wszystkim prezydentowi, prezydentowej - mojemu bratu, mojej bratowej" - mówił J. Kaczyński. Szef PiS podkreślił, że to w Warszawie powitano trumny prezydenta i prezydentowej, tu układano świece przed Pałacem Prezydenckim. "To jest to właściwe miejsce, w którym powinniśmy, po raz kolejny, po roku, oddać hołd i powinniśmy także domagać się, chociaż w formach właściwych dla rocznicy, godnych, domagać się prawdy. To na pewno powinien być dzień zadumy, bo zginęli ludzie i to dużo ludzi, ale to powinien być też dzień godnej manifestacji naszej wiary w Polskę, naszej wiary w polską godność, wiary w to, że jesteśmy w stanie zbudować silne państwo, z którym inni będą się liczyć" - powiedział Kaczyński. Dodał, że do tego dążył poległy prezydent i przynajmniej większość polityków, którzy zginęli w katastrofie. "To była idea pani Anny Walentynowicz, to na pewno była też idea poległego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. Do tego powinniśmy się odwoływać" - mówił. Prezes PiS zaznaczył, że nie odmawia prezydentowi i rządowi prawa do obchodzenia rocznicy katastrofy, ale "po tym wszystkim co się zdarzyło przed katastrofą i po katastrofie powinni mieć pewne poczucie taktu". "Powinni coś uczynić by pokazać, że katastrofę pamiętają. Powinni jednak też pamiętać to wszystko, co robili przed katastrofą i po katastrofie, choćby odmówili uczczenia w oddzielnej uchwale bądź co bądź prezydenta Rzeczypospolitej, a później było śledztwo, sprawa krzyża wręcz pożałowania godna. Stąd potrzeba taktu, potrzeba zdawania sobie sprawy, że nie wszędzie ich obecność będzie pożądana" argumentował Kaczyński.