- Stała się rzecz straszna. Dzisiaj minister rolnictwa, który podobno wywodzi się ze wsi, stanął po stronie Platformy Obywatelskiej i kapitału obcego, a nie po stronie rolników polskich - powiedział Izdebski tuż po wyjściu z gmachu ministerstwa do protestujących tam rolników. Potem poinformował, że protestujący rolnicy "pozostają w Warszawie". Z pozostałymi 12 organizacjami, które kontynuowały rozmowy w ministerstwie, uzgodniono powołanie 5-6 zespołów roboczych, które będą pracowały nad rozwiązaniami dot. problemów na rynkach rolnych. Nie wiadomo, czy i kiedy wypracują porozumienie - powiedział rzecznik resortu Witold Katner. Rozmowy rozpoczęły już po godz. 14 i, jak mówił Izdebski, potrwały ok. 15 minut. Wcześniej, o godz. 12. rozpoczęło się podobne spotkanie, w którym uczestniczyły organizacje rolnicze należące do Copa-Cogeca (unijnych organizacji rolniczych), czyli: Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, Samoobrona, Solidarność Rolników Indywidualnych, Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych oraz Izby Rolnicze. - Te rozmowy, które się odbyły, były w towarzystwie "klakierów" peeselowskich, którzy zamiast debatować nt. polskiego rolnictwa, debatowali na temat tego, jak powstrzymać Sławomira Izdebskiego - mówił szef OPZZ RiOR przed spotkaniem. Inwazja polskich rolników. I górników Po opuszczeniu rozmów mówił: - Dzisiaj powiedziałem, że nie będę rozmawiał ze zdrajcami, takimi jak Serafin (Władysław, prezes Kółek Rolniczych - red.) i inni, którzy jeszcze tydzień temu pluli na nas, a dzisiaj klaszczą. Jak dodał, na spotkaniu z ministrem zostali "ci zdrajcy". - I niech siedzą, ale jeżeli kogokolwiek zobaczycie z nich, to chłosta, chłosta, jeszcze raz chłosta - mówił do zgromadzonych. Zapowiedział też, że "inwazja polskich rolników dopiero się rozpoczyna". - Dopiero ten rząd pozna siłę chłopską i pozna siłę górników. Jeszcze dzisiaj skontaktujemy się z górnikami, którzy już szykują inwazję i razem z nami wspólnie za kilka dni, 100 tys. ludzi stanie w Warszawie i nie wyjdziemy z Warszawy, dopóki ten antyludzki, antyrolniczy i antypolski rząd nie odejdzie. To jest rząd zdrajców i musi odejść. Z tymi zdrajcami nie ma już o czym rozmawiać - grzmiał Izdebski. - Nie odpuścimy, nie poddamy się - zaznaczył. Jak mówił, rolnicy protestujący w środę w stolicy mają ją opuścić dopiero w godzinach wieczornych, a dalej mają wzmacniać blokady. Rzecznik resortu rolnictwa poinformował, że spotkanie wraz z Izdebskim opuściło jedynie 6 osób - m.in. b. poseł i minister rolnictwa Wojciech Mojzesowicz. Trzy postulaty Izdebski domaga się odszkodowań za straty spowodowane przez dziki oraz interwencji na rynkach wieprzowiny i mleka. - Te trzy podstawowe postulaty: odszkodowania za dziki, trzoda chlewna i mleko muszą być załatwione dzisiaj. Jeżeli dzisiaj nie będzie załatwione, naprawdę dojdzie do katastrofalnych skutków, bo rolnicy się na pewno nie wycofają - mówił dziennikarzom przed wejściem do gmachu resortu. - Tej lokomotywy już nie powstrzymacie drodzy państwo (...) Jeżeli dzisiaj minister rolnictwa choć jednym słowem wspomni, że któryś z tych postulatów nie będzie zrealizowany, natychmiast przerywamy rozmowy - groził. W czasie środowych rozmów przed ministerstwem protestowali rolnicy. Demonstracja zakończyła się ok. godz. 17, gdy Izdebski wezwał zgromadzonych, aby dołączyli do uczestników protestu zatrzymanych w miejscowości Zakręt pod Warszawą. W Zakręcie policja zatrzymała kolumnę ciągników, którymi rolnicy zmierzali do stolicy. Obowiązuje tam już bowiem zakaz ruchu tego typu pojazdów.W czasie demonstracji niektórzy protestujący mieli biało-czerwone flagi i transparenty. Na jednym z nich widniał napis: "Chcecie rządzić w Ukrainie, a tu polski rolnik ginie". Zebrani skandowali: "Taka polityka rujnuje rolnika", "Rolnik ginie, jak w masarni świnie". Do pikiety dołączyli przedstawiciele grupy producenckiej trzody chlewnej z województwa lubelskiego.Protest rolników. Sprawdź utrudnienia na drogach!