Według informatorów gazety "Iwan" kilka dni przed śmiercią połknął dużą ilość leków, prawdopodobnie po to, by trafić na oddział. Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że ten wątek bada prokuratura. - Policja miała mocne sygnały ze świata przestępczego o możliwej próbie ucieczki Zirajewskiego ze szpitala - mówi informator "Rz". Dlatego podjęto szczególne środki ostrożności: sali, w której leżał gangster, pilnowała nie tylko straż więzienna, ale uzbrojeni po zęby antyterroryści. Dzień przed Bożym Narodzeniem "Iwan" dostał gryps. Informację tę potwierdził szef Służby Więziennej płk Kajetan Dubiel. Po jego przeczytaniu ostentacyjnie okazywał niezadowolenie, a gryps zniszczył. - Wygląda na to, że gangster prowadził grę obliczoną na to, by trafić do szpitala na wolności i z niego uciec. Ale coś nie wyszło - mówi "Rz" dr Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa. - Był płatnym zabójcą, jeśli tacy ludzie chcą się zabić, nie trują się tabletkami jak zakochana pensjonarka - dodaje. Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że gangster miał się kogoś bać. Kogo? - Bossa gangu pruszkowskiego Andrzeja Z., ps. Słowik, oskarżonego o podżeganie do zabójstwa Papały, przeciwko któremu zeznawał (jego proces ma ruszyć niebawem - red.) - twierdzi jeden z rozmówców "Rz". - "Słowik" wciąż wiele może i liczy się w środowisku przestępczym - mówi gazecie jeden ze świadków koronnych.