Robert Kalinowski: - Proszę księdza, podpisanie dokumentu o pojednaniu narodów polskiego i rosyjskiego to punkt kulminacyjny wizyty w Polsce patriarchy Cyryla. Jak ksiądz ocenia to orędzie? Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: - Z bardzo mieszanymi uczuciami. Z jednej strony pojednanie między narodami jest rzeczą bardzo ważną, dokument rzeczywiście zawiera kilka ważnych stwierdzeń. Natomiast spodziewałem się całkiem czegoś innego, pewnego przełomu. To nie jest przełom. Tym bardziej, że osoba Cyryla I jest to osoba niesłychanie kontrowersyjna. Jest on krytykowany nie tylko we własnym kraju, ale również w innych krajach za to, że jest przede wszystkim wysłannikiem cara Putina, a nie przedstawicielem niezależnego Kościoła, bo Patriarchat Moskiewski jest całkowicie uzależniony od władzy państwowej. Jest też stroną różnych konfliktów, między innymi na Ukrainie, gdzie Patriarchat Moskiewski stara się narzucić wiernym prawosławnym swoją jurysdykcję i wizyty Cyryla w Kijowie są zawsze okupione różnymi protestami środowisk niepodległościowych. - Sama forma podpisania dokumentu jest dla mnie żenująca. Z jednej strony mówi się, że należy uciekać od polityki i żeby to było pojednanie między dwoma niezależnymi Kościołami, a podpisanie odbyło się nie w cerkwi czy w kościele, ale na Zamku Królewskim. Całą uroczystość prowadził urzędnik państwowy, byli obecni politycy, a w czasie składania podpisu nawet nie odmówiono modlitwy. Dla mnie jako duchownego jest to nieprawdopodobne, żeby dwaj zwierzchnicy kościelni mówiąc o pojednaniu nie odmówili modlitwy "Ojcze nasz", gdzie są słowa o przebaczeniu. Arcybiskup Michalik nawet nie uczynił znaku krzyża, więc może to jest jednak polityka, element pewnej dyplomacji, gry politycznej, natomiast parawan jest religijny do tego. Czy to znaczy, że dla księdza ważniejsze jest nie to, co zostało zapisane w tym orędziu, a bardziej forma w jaki sposób to zostało podpisane? - Jedno i drugie jest ważne. Także jest ważne, z kim się podpisuje. Jak wspomniałem, Cyryl I jest osobą kontrowersyjną. Jest to człowiek, który ma przeszłość KGB. O jakiej niezależności tutaj mówimy? On przyjechał, bo musiał to uzgodnić z Putinem. To jest wysłannik Putina. Oczywiście nie neguję tego, że także trzeba z Putinem rozmawiać i próbować się dogadywać. Natomiast ten element religijny jest taki trochę zewnętrzny właśnie. W samym dokumencie są sformułowania dobre. One są bardzo łagodne, takie, mogę powiedzieć, przecedzone. Nie ma tam takiego odwołania, np. powiedzenia, że dla Polaków najtrudniejszą sprawą jest Katyń. Jest ucieczka od tego problemu, sformułowania typu, że historię trzeba historykom zostawić. To jest takie typowo radzieckie: niech się historycy martwią, my idziemy do przyszłości. To są sformułowania bardzo ogólne. Spodziewałem się mocnych sformułowań, że padnie takie sformułowanie, jakie w liście do biskupów niemieckich prawie pięćdziesiąt lat temu: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie", że dojdzie do pewnego przełomu. Niestety ten dokument, moim zdaniem, za pół roku zostanie zapomniany. On nie jest przełomem, a wizyta sama wywołała tyle kontrowersji, że szkoda. Czytaj cały wywiad na stronach RMF24.PL.