O wszczęciu śledztwa, co nastąpiło 12 listopada, poinformował prok. Bogusław Czerwiński, szef warszawskiego pionu śledczego IPN. Według niego, zdecydowała o tym "kwerenda w archiwach" oraz zeznania jednego z pokrzywdzonych. Prokurator podkreślił, że postępowanie toczy się w sprawie m.in. przekroczenia uprawnień funkcjonariusza PRL przez bezprawne skazanie - a nie przeciw konkretnej osobie. Czerwiński powiedział, że wszczęte postępowanie dotyczy zarówno wydania w 1980 r. przez sąd rejonowy wyroku na kilku opozycjonistów, jak też pobicia niektórych z nich nieco wcześniej przez SB. Różne wątki śledztwa łączą osoby pokrzywdzone. Komunikat IPN na jego stronach internetowych głosi, że śledztwo wszczęto w sprawie "przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez skład orzekający Sądu Rejonowego dla Miasta Stołecznego Warszawy poprzez bezprawne skazanie wyrokiem 22 stycznia 1980 r. w sprawie o sygn. VIII Kws 18/80 Andrzeja C., Bronisława K., Wojciecha Z. i Józefa J. na karę aresztu zasadniczego co skutkowało bezprawnym pozbawieniem wolności ww. osób" (za co grozi do 5 lat więzienia). Inny wątek sprawy to pobicie przez funkcjonariuszy SB: 11 listopada 1979 r. - Andrzeja C., a 21 sierpnia 1979 r. - Wojciecha Z. (grozi za to kara do 3 lat więzienia). Sam Kryże - odwołany 5 listopada przez premiera Jarosława Kaczyńskiego z funkcji wiceministra - powiedział, że chciałby poznać uzasadnienie tej decyzji, o której dowiedział się od PAP. Powiedział, że podtrzymuje wszystko, co wcześniej mówił o sprawie. Doniesienie na Kryżego od prywatnej osoby wpłynęło do IPN latem tego roku. Prezes IPN Janusz Kurtyka mówił wtedy, że to obliguje prokuratora do wszczęcia postępowania sprawdzającego, które kończy się albo wszczęciem śledztwa, albo jego odmową. Chodzi o sprawę skazania przez Kryżego w styczniu 1980 r. na kary więzienia obecnego marszałka Sejmu, dzisiejszego posła PO Andrzeja Czumy, nieżyjącego już Wojciecha Ziembińskiego i innego opozycjonisty za zorganizowanie w Warszawie 11 listopada 1979 r. zakazanych wówczas obchodów Święta Niepodległości. Sąd uznał wtedy winę oskarżonych, gdyż "demonstracyjnie okazywali lekceważenie dla Narodu Polskiego przez to, że w miejscu szczególnego kultu Polaków, jakim jest Grób Nieznanego Żołnierza, symbolu poległych w walce o odzyskanie niepodległości, w swoim wystąpieniu odnosili się bez szacunku i pogardliwie wobec Narodu Polskiego, zarzucając mu m.in., że nie jest on narodem wolnym i niepodległym". Tymczasem przed Grobem mówcy podkreślali, że PRL nie jest niepodległym państwem. Wyrok uchylił kilka lat temu Sąd Najwyższy, przyznając, że w 1980 r. sąd popełnił wiele błędów, a przypisanie skazanym lekceważenia narodu było "niedopuszczalnym zabiegiem". Kryże mówił wiele razy, że to nie był proces karny, a sąd rozpatrywał odwołanie od orzeczenia ówczesnego kolegium ds. wykroczeń, a orzeczoną tam karę złagodził do poziomu 1-3 miesięcy, bo dopatrzył się nieprawidłowości w orzeczeniu kolegium. - Pozwoliło mi to złagodzić karę panu Ziembińskiemu o połowę, a z opisu czynu wyeliminować słowa o "pogardzie dla Narodu" - mówił w sierpniu Kryże. Podkreślał, że organizatorzy manifestacji nie wystąpili o zgodę na nią, co uniemożliwiło mu zbadanie, czy np. brak takiej zgody ze strony władz byłby legalny. - Dziś sprawa jest wałkowana na pewno w celach politycznych - oceniał. - Gdybym nie był niezawisłym sędzią przez 20 lat mojego orzekania w PRL, to sądowy tryb doraźny w stanie wojennym nie obyłby się beze mnie, a przeciwnicy polityczni na pewno by coś wynaleźli - dodawał. Komorowski mówił zaś wówczas, że nie zamierza "być aktywny w żadnej mierze w sprawie sędziego Kryżego", bo "odpuścił mu szczerze dawno temu i nic do niego nie ma". Dodawał zarazem, że Kryże jest "symbolem zakłamania i hipokryzji PiS, stosowania "grubej kreski" wobec swoich, przy krytykowaniu jej stosowania przez inne rządy". To polityczna socjotechnika na najniższym poziomie - tak ówczesny premier Jarosław Kaczyński komentował słowa Komorowskiego. Ewentualne postawienie Kryżemu zarzutów wymagałoby uchylenia immunitetu, jaki ma w związku z niedawnym powołaniem go przez ustępującego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę na prokuratora Prokuratury Krajowej (ma pracować w Instytucie Wymiaru Sprawiedliwości). Pod koniec października Ziobro mówił, że Kryże jest wybitnym prawnikiem i zasługuje na miejsce w Sądzie Najwyższym lub Prokuraturze Krajowej. Wcześniej Ziobro zabiegał dla Kryżego o nominację na sędziego stołecznego sądu apelacyjnego, ale kandydaturę zaopiniowała negatywnie Krajowa Rada Sądownictwa - mimo że Ziobro po raz pierwszy i jedyny osobiście stawił się na posiedzeniu Rady, by rekomendować kandydaturę Kryżego. Kryże został wiceministrem sprawiedliwości w listopadzie 2005 r. Wcześniej orzekał w Sądzie Okręgowym w Warszawie - w sądach pracował od wczesnych lat 70. Nominacja Kryżego wzbudziła wiele kontrowersji. Wypominano mu m.in. wtedy, że prowadził sprawy polityczne w latach 70. i 80. Po roku 1989 Kryże sądził m.in. nieżyjącego już Andrzeja Kolikowskiego, pseud. Pershing, skazanego na 4 lata więzienia. Zasiadał też w składzie sądu, który skazał prawomocnie stalinowskiego oprawcę Adama Humera na 7,5 roku więzienia. Kryże przewodniczył także składowi Sądu Okręgowego w Warszawie, który skazał b. dyrektora generalnego FOZZ Grzegorza Żemka na 9 lat więzienia i 720 tys. zł grzywny, a jego zastępczynię Janinę Chim - na 6 lat i 500 tys. zł grzywny. Kryże był też współautorem projektu nowelizacji prawa karnego oraz ekspertem prawnym PiS.