Tym samym IPN nie wyklucza, że część dokumentów, na podstawie których oskarżono byłego metropolitę warszawskiego, może być sfałszowana. Gazeta powołuje się na rzecznika IPN Andrzeja Arseniuka i podkreśla, że abp Wielgus zaprzeczył, jakoby podpisywał takie umowy. Co do prawdziwości tych podpisów od początku sprawy wysuwane były poważne wątpliwości. Zważywszy fakt, że IPN nigdy nie zajął jednoznacznego stanowiska w sprawie oceny dokumentów dotyczących księdza Wielgusa, informacja uzyskana od rzecznika prasowego IPN jest bardzo istotna, pisze "Nasz Dziennik". Jeżeli bowiem IPN jako najbardziej kompetentna w tych sprawach instytucja nie ma pewności, że umowy te rzeczywiście podpisał ks. Wielgus, to znaczy, że oskarżenia rzucone pod jego adresem przez dziennikarzy, sugerujące, że je podpisał, nie miały żadnych podstaw. Byłyby zasadne jedynie w przypadku stuprocentowej pewności, że podpisy zostały na obu umowach faktycznie złożone ręką ks. Wielgusa. A tej nie posiadają nawet historycy IPN. "Nasz Dziennik" stawia zatem pytanie: na jakich podstawach pewność taką oparł na początku stycznia zasiadający dziś w Kolegium IPN profesor Andrzej Paczkowski".