Prezes IPN przypomniał, że od samego początku istnienia IPN prowadził badania nad NSZZ "Solidarność". - W ramach badań wydaliśmy kilkadziesiąt książek - zaznaczył Jarosław Szarek. Przywołał m.in. pozycję pt. "Lech Wałęsa a SB. Przyczynek do biografii". - Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk zebrali informacje, które wskazywały, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB pod pseudonimem "Bolek". To zostało w tej książce udowodnione - podkreślił Szarek. Publikacja książki wywołała kampanie nienawiści wobec IPN i autorów - dodał. Prezes IPN zaznaczył, że od 2008 roku nie pojawiła się żadna naukowa publikacja, która kwestionowałaby wyniki badań zawartych w książce Cenckiewicza i Gontarczyka. - Nie pojawiła się, bo nie mogła się pojawić, bo badania były przeprowadzone z pełną rzetelnością - wyjaśnił. Następnie nawiązał do nowych dokumentów, które wzbogaciły wiedzę badaczy. Tylko jedno doniesienie nie zostało podpisane przez Wałęsę Szef pionu śledczego IPN prokurator Andrzej Pozorski zaznaczył, że podstawą wszczęcia postępowania ws. dokumentów znalezionych w szafie Czesława Kiszczaka były słowa Lecha Wałęsy, który twierdził, że zostały one sfałszowane. Przypomniał wypowiedzi Wałęsy, z których wynikało, że "nigdy nie współpracował z SB, ani nie podpisywał żadnych dokumentów". - Zadaniem biegłych było ustalenie autentyczności dokumentów i ich autorów - podkreślił prokurator Andrzej Pozorski. - Biegli wydali bardzo obszerną opinię. Zawiera ona 235 stron i jest kompleksowa. Wnioski nie pozostawiają żądnych wątpliwości. Odręczne zobowiązanie o współpracy z SB z 1970 roku było w całości nakreślone przez Lecha Wałęsę - sprecyzował prokurator.. Ze sporządzonej ekspertyzy wynika, że tylko jedno doniesienie z kilkudziesięciu nie zostało podpisane przez Lecha Wałęsę. Maria Kała z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie poinformowała, że opinia została wydana 23 stycznia 2017 roku. - Materiał dowodowy składał się ze 157 dokumentów pochodzących z teczki tajnego współpracownika TW "Bolek" - wyliczała. Jednocześnie zaznaczyła, że Instytut otrzymał ponad 500 dokumentów, na których znajdowały się rękopisy 11 osób w tym Lecha Wałęsy oraz 10 funkcjonariuszy SB. Badacze tworząc opinię zastosowali metodę graficzno-porównawczą. - Jest ona rekomendowana przez światowe instytuty - podkreśliła Kała. - Rękopisy dowodowe były obszerne, podobnie jak dowody tekstowe. Pismo było naturalne, nie stwierdzono zaburzeń motorycznych świadczących o próbach fałszowania podpisu - wyliczała. Zdaniem Marii Kały, obszerny materiał porównawczy "pozwalał prześledzić zmiany zachodzące w piśmie wraz z upływem czasu". Dokumenty współpracy dotyczą początku lat 70. Szef pionu śledczego IPN prokurator Andrzej Pozorski przypomniał, że Lech Wałęsa występuje jako pokrzywdzony i ma prawo zapoznać się z opinią i złożyć zastrzeżenia. - W tej chwili jest za wcześnie, aby rozstrzygnąć, czy wpłynie wniosek o składanie fałszywych zeznań. Opinię trzeba dokładnie przeanalizować i ewentualnie podjąć dalsze czynności - wyjaśnił. Prezes IPN sprecyzował, że dokumenty współpracy Lecha Wałęsy z SB dotyczą początku lat 70. Jarosław Szarek wyliczył zasługi Wałęsy i przypomniał, że że dzięki jego postawie "Solidarność" zdobyła wszystkie możliwe głosy w sejmie kontraktowym. Jego zdaniem były prezydent wszedł na drogę samozniszczenia i destrukcji. - Tą drogą kroczy do dziś, zupełnie tracąc swój autorytet i niszcząc swoje zasługi, których nikt nie podważa - wyjaśnił prezes IPN. - Nie zamierzamy usuwać Lecha Wałęsy z historii Polski. Tylko opinia na jego temat ulega zmianie - dodał. Według niego sporządzona ekspertyza stawia nowe pytania i stwarza pole do badań na temat tego, jak współpraca z SB wpływała na działalność Lecha Wałęsy w latach 80. i po roku 1989. Opinię "z zakresu badania pisma ręcznego" przygotował Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie. W konferencji prasowej wzięli udział prezes IPN Jarosław Szarek, szef pionu śledczego IPN Andrzej Pozorski i dyrektor Instytutu Sehna dr hab. Maria Kała. Śledztwo w sprawie teczki TW "Bolek" Ekspertyzę teczki TW "Bolek" zlecono w ramach śledztwa prowadzonego przez białostocki pion śledczy IPN w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach "Bolka", w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. W dokumentach tych, które w ubiegłym roku znaleziono po śmierci gen. Czesława Kiszczaka w jego domu, jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z Służbą Bezpieczeństwa, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek". Wałęsa neguje autentyczność dokumentów Prokuratura IPN w Białymstoku wszczęła śledztwo w lutym ub. r. po pierwszych wypowiedziach Wałęsy o sfałszowaniu akt z teczki, m.in. pokwitowań odbioru pieniędzy. Po tym, jak w kwietniu Wałęsa zanegował autentyczność okazanych mu dokumentów rękopiśmiennych TW "Bolka" z teczki, IPN zlecił ekspertyzy z dziedziny pisma porównawczego. Biegli Instytutu Sehna prowadzili badania z dziedziny pisma porównawczego dotyczące teczek TW "Bolek" od maja 2016 roku. Były prezydent stanowczo też zaprzecza, by kiedykolwiek był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Podczas konferencji IPN 20 stycznia Wałęsa oświadczył, że ani na sekundę nie był "po tamtej stronie". "Jestem czysty jak łza" - dodał. "Udowodniłem na papierach wszelkich i IPN udowodnił, że podrabiano na mnie papiery z nazwiskami włącznie. Teraz chwycono się Kiszczaka i teczek Kiszczaka. Przecież dobrze wszyscy wiedzą, że ten Kiszczak dał polecenie, by zniszczyć wszelką dokumentację. Są protokoły, spisy, nazwiska" - argumentował. "Wszystko zostało zniszczone, nie było żadnej i nie ma teczek. Nie było i nie ma, bo nie mogło być" - podkreślał dawny przywódca Solidarności. Tłumaczył też, że jego rozmowy nagrywała komunistyczna bezpieka, potem spisywała i podpisywała mianem "Bolek".