Początkowo kierownictwo magazynu zwróciło uwagę na braki drobnych części samochodowych; często też znajdowano w pomieszczeniach puste opakowania po takich częściach. Trudno było wytłumaczyć co dzieje się z tymi elementami i w jaki sposób są one wynoszone, szczególnie że teren magazynów jest monitorowany, a wszyscy pracownicy przechodzą przez bramki z wykrywaczem metali - powiedziała Bober-Jasnoch. Dodała, że po pewnym czasie podejrzenia zaczęły się koncentrować wokół 31-letniego pracownika. - Gdy mężczyzna skończył w poniedziałek rano nocną zmianę i wychodził do domu, wykrywacz metali, jak zawsze w jego przypadku, zadziałał. W normalnej sytuacji nikt nie zwracałby na to specjalnej uwagi, bowiem 31- latek ma metalową protezę nogi - wyjaśniła. - Jednak tym razem mężczyzna był na cenzurowanym - został zaproszony do gabinetu pielęgniarki i poproszony o zdjęcie protezy. W środku protezy schowane były przewody zapłonowe do opla o wartości około 100 zł - powiedziała Bober-Jasnoch. Zatrzymany przez policję wyraził skruchę oraz wskazał miejsce ukrycia łupów. Ostatecznie został mu przedstawiony zarzut kradzieży mienia o wartości około 12 tys. zł; podejrzany poprosił o możliwość skorzystania z dobrowolnego poddania się karze.