W lutym ubiegłego roku pani Helena i pan Bogdan podpisali umowę świadczenia usług medycznych z warszawską firmą Centrum Rehabilitacji Kompleksowej. Zapłacili z góry 11 tys. złotych, a w zamian mieli mieć nieograniczony dostęp do świadczeń medycznych. - Było kilka telefonów z zaproszeniem, pojechaliśmy na takie spotkanie i okazało się, że to będzie coś dobrego - mówi pani Helena Hyś. - Jesteśmy już w wieku emerytalnym i schorowani, potrzebowaliśmy opieki specjalistów. Ja już skończyłem 70 lat, mamy już swoje choroby wieku starczego, i dlatego zdecydowaliśmy się na wykupienie takiego pakietu zdrowotnego - wyjaśnia pan Bogdan Hyś. "Wszystko się zamknęło, nie ma z kim rozmawiać" Państwo Hysiowie podpisali i opłacili umowę na dwa lata. Niestety, firma z zapisów umowy wywiązywała się tylko przez pierwsze pół roku. - Przez pierwsze miesiące to funkcjonowało normalnie - tak jak powinno być. Dzwoniliśmy na infolinię, prosiliśmy o skierowanie do specjalistów i pani po kilku dniach oddzwaniała i mówiła, że mamy wizytę za tydzień, bo takie były terminy - opisuje pan Bogdan. - Później już zaczęło się psuć, był po prostu utrudniony kontakt. Ciężko było się dodzwonić na infolinię albo nikt nie odbierał telefonu, a jak już ktoś odebrał, to przyjmował od nas zlecenie i na tym się kończyło. Już więcej nikt nie oddzwaniał - dodaje mężczyzna. - Wszystko się zamknęło, nie ma z kim rozmawiać, nikt nie odpisuje - mówi pani Helena. Firma zniknęła z dnia na dzień Pan Bogdan wielokrotnie próbował skontaktować z firmą. Bezskutecznie. Wrocławska siedziba, w której zawarto umowę, zniknęła. Jak wynika z ustaleń reporterów "Interwencji", również i główna siedziba w Warszawie, której adres widnieje na stronie internetowej, zniknęła z dnia na dzień. Jedyny ślad to wirtualne biuro i adres do korespondencji na warszawskim Żoliborzu. Zobacz cały reportaż "Interwencji" Ciągle aktywna jest natomiast infolinia firmy, która jednak twierdzi, że działa jedynie na jej zlecenie i nie udziela żadnych informacji o sytuacji firmy. Centrum Rehabilitacji Kompleksowej nie odpowiedziało na pytania zadane drogą mailową. Jak wynika z internetowych komentarzy, pokrzywdzonych w podobny sposób może być znacznie więcej osób. "Wyrzuciliśmy pieniądze w błoto" - Czujemy się oszukani. Nie podejrzewam, że to była zła wola od początku, może miała na to wpływ pandemia, ale skoro tak się sprawy potoczyły, to uważam, że można to było inaczej załatwić - mówi Bogdan Hyś. Oszukani małżonkowie zastanawiają się nad podjęciem kroków prawnych przeciwko firmie. - Wypadałoby coś zrobić, tylko my już mamy swoje lata. A wiedząc, jak długo się ciągną sprawy sądowe, to nie mamy pojęcia, co teraz zrobić. Można powiedzieć, że wyrzuciliśmy pieniądze w błoto - podsumowuje pan Bogdan.