Raport przygotowany został na podstawie ankiet i wywiadów przeprowadzonych łącznie z 32 polskimi europarlamentarzystami. - Unikamy w raporcie porównywania dokonań poszczególnych posłów, staramy się raczej podkreślić pewne strategie, metody działania i sposoby zachowania, które przynoszą efekty niezależnie od dziedziny, czy pozycji danego posła - powiedział podczas prezentacji raportu Melchior Szczepanik, jeden z jego autorów. Jak zaznaczył, w raporcie zrezygnowano z utworzenia rankingu, który porządkowałby europosłów od najbardziej do najmniej skutecznego. Podkreślił, że sam termin skuteczność rozumiany jest wieloznacznie. - Wywieranie wpływu na decyzje powstające w europarlamencie jest procesem nieformalnym; debaty odbywają się nie tylko na forum komisji, ale przede wszystkim podczas spotkań między posłami, dlatego trudno wyodrębnić wpływ jednego posła na daną decyzję - mówił. Dodał, że posłowie startują do pracy w PE z różnych poziomów: jedni byli ministrami, premierami, a inni dopiero zaczynają swoją działalność parlamentarzysty i branie pod uwagę takiego kryterium nie byłoby obiektywne. W raporcie czytamy, że aktywność posłów można zbadać w oparciu o ich uczestnictwo w pracach Parlamentu Europejskiego, czyli przygotowywane sprawozdania, opinie, czy oświadczenia pisemne. Autorzy zwracają uwagę, że stworzony ranking ocenia tylko część ich pracy i nie jest ostatecznym podsumowaniem działalności posłów. W kategorii liczby przygotowanych sprawozdań najwięcej, bo 17 na swoim koncie mają Lidia Geringer De Oedenberg (SLD) oraz Jacek Syriusz-Wolski (PO). Kolejne miejsca należą do byłej już europosłanki, obecnie minister edukacji Barbary Kudryckiej (PO), jej partyjnego kolegi Janusza Lewandowskiego, Dariusza Rosatiego (SdPl), Jerzego Buzka (PO) i Genowefy Grabowskiej (SdPl). Najwięcej opinii przygotował Janusz Lewandowski - 13, a także: Lidia Geringer De Oedenberg, Małgorzata Handzlik (PO), Filip Kaczmarek (PO), Wojciech Roszkowski (PiS), Jerzy Buzek, Mieczysław Janowski (PiS), Bogusław Liberadzki (SLD), Marcin Libicki (obecnie bezpartyjny, wcześniej w PiS), Jacek Protasiewicz (PO), Dariusz Rosati, Leopold Rutowicz (Samoobrona), Grażyna Staniszewska (PD), Tadeusz Zwiefka (PO). Ryszard Czarnecki (PiS) to poseł, który zajmuje pierwsze miejsce w rankingu wystąpień plenarnych: miał ich 241. Na kolejnych miejscach plasują się Czesław Siekierski (PSL)- 171, Urszula Krupa (PiS) - 139, Andrzej Szejna (SLD) - 136, Konrad Szymański (PiS) - 134, Józef Pinior (SdPl) i Lidia Geringer De Oedenberg - po 133, Zbigniew Kuźmiuk (PSL-Piast) - 131, Zdzisław Podkański (PSL-Piast) - 128. Raport zwraca uwagę także na główne obszary działalności polskich polityków. Wyodrębniono komisje, gdzie Polacy są nadreprezentowani i w których jest ich za mało. Polityka zagraniczna, rolnictwo i rozwój wsi, rozwój regionalny, budżet - to komisje, gdzie Polaków jest najwięcej. Z kolei mało polskich europosłów jest w komisji np. Ochrony Środowiska, Spraw Gospodarczych i Monetarnych, czy Przemysłu, Badań Naukowych i Energii. - Komisje, które liczą najmniej Polaków, rozpatrują najwięcej aktów prawnych w ramach procedury współdecydowania, czyli procedury, która daje PE największe możliwości wpływu na decyzje UE - zauważył Szczepanik. Jak dodał, dziedziny w których parlament może znacznie wpływać na decyzje europejskie, znajdują się względnie nisko w rankingu priorytetów polskich posłów. - Ogólnie bilans polskiej działalności w PE jest pozytywny. Należy jednak zwrócić uwagę, że polskie osiągnięcia dokonały się w dziedzinach, gdzie PE nie może w dużym stopniu wpływać na politykę europejską - zaznaczył Szczepanik. Przykładem jest tutaj polityka zagraniczna, gdzie Parlament może tylko wyrażać swoją opinię. Raport zwraca uwagę na cechy charakterystyczne funkcjonowania polskiej reprezentacji w europarlamencie - jedną z nich jest uczestnictwo w grupach politycznych. Wskazano, że tylko nieco ponad połowa polskich europosłów (55 proc.) należy do trzech największych grup politycznych (EPP-ED, PES i ALDE). Dla porównania wszyscy europosłowie z Węgier należą do tych trzech frakcji. Przyczyną tego - jak mówił Szczepanik - jest specyficzny skład delegacji w PE, gdzie wielu jest polskich posłów mających poglądy eurosceptyczne i tym samym nie mogą funkcjonować w dużych grupach, które są euroentuzjastyczne. Konsekwencją niskiej reprezentacji Polaków w dużych grupach politycznych jest niewielka możliwość wpływania na decyzje legislacyjne, a także brak możliwości uczestnictwa w kluczowych negocjacjach. "Dwóch i reszta" to - zdaniem Szczepanika - określenie, które bardzo dobrze pokazuje życie w europarlamencie. - Dwie główne grupy (EPP-ED i PES) z racji swojej liczebności kontrolują decyzje polityczne i bez większej przesady można powiedzieć, że nic w PE nie może się wydarzyć bez zgody jeśli nie całości, to większości tych członków - podkreślił. Autor raportu zaznaczył, że członkostwo w największej grupie daje możliwość dostępu do najważniejszych sprawozdań, stanowisk, co jest istotne jeśli chodzi o wpływ na decyzje polityczne. Dariusz Rosati po prezentacji raportu podkreślił, że w większości zgadza się z jego wynikami. - Wśród wniosków trafna jest obserwacja, wskazująca na pewną nieskuteczność polskiej reprezentacji ze względu na rozproszenie w różnych grupach politycznych - mówił. Zgodził się także z założeniami zawartymi w raporcie, że Polska ma dużą reprezentację eurosceptyków, co - jak mówił - jest paradoksem, bo jesteśmy krajem, który korzysta z integracji europejskiej. Były premier Jerzy Buzek powiedział dziennikarzom, że jest szczęśliwy z zajmowania wysokiej pozycji w rankingu aktywności europosłów. Dodał, jednak że ważniejsze są wybory i to właśnie tutaj trzeba się sprawdzić. - Trzeba pokazać wyborcom, co się robiło przez pięć lat, jakie to miało wpływ na ich życie i to będzie decydujące - zaznaczył.