Dzisiaj o godz. 8.11 odzyskała wolność. Przed aresztem czekał na nią samochód, który cały czas był w gotowości do odjazdu. Ubrana była w białą bluzę z kapturem nasuniętym na głowę. Bez słowa przeszła obok tłumu reporterów do czekającego na nią samochodu. Jak zwykle, nie powiedziała ani słowa. 8 lat bez twarzy Tak samo było przez lata w sądzie. Zawsze zasłaniała włosami twarz przed kamerami telewizji i aparatami reporterów. Pisano o niej, że jej uroda zawróciła w głowie ministrowi Dębskiemu oraz hersztowi międzynarodowej mafii "Baraninie". Długowłosa, tajemnicza, nigdy nie pokazała swojej twarzy i nigdy nie rozmawiała z mediami. Teraz ma zamiar wyjechać z Polski z Francuzem, którego poślubiła, będąc za kratami. Wzorowy więzień W kobiecym więzieniu "Inka" pracowała. Była zdyscyplinowana, nie wiązała się z żadnymi nieformalnymi grupami, nie należała do subkultury "grypsujących". Dzisiaj mija 8 lat od zabójstwa Jacka Dębskiego - byłego ministra sportu w rządzie AWS. Zginął w Warszawie w pobliżu restauracji, z której wyszedł nocą z "Inką" (bawili się tam w szerszym towarzystwie). Zastrzelił go płatny zabójca "Sasza", śledzący ich nocny spacer wzdłuż Wisły. "Tak wyszło, że wystawiłam Jacka" Dzień później "Inka" sama poszła na policję, mówiąc, że była świadkiem zabicia swego towarzysza. Później stwierdziła: "tak wyszło, że ja wystawiłam Jacka". W sądzie mówiła, że śledczy zasugerowali jej takie słowa. Były one wszechstronnie analizowane przez prokuratorów, adwokatów i sędziów w kolejnych procesach. O zlecenie zabójstwa był oskarżony Jeremiasz Barański - "Baranina" - daleki kuzyn Dębskiego, który zdołał naciągnąć go na zainwestowanie 400 tysięcy dolarów. Pieniądze przekazane Barańskiemu przepadły, a Dębski zaczął dopominać się ich zwrotu. Dwa samobójstwa W trakcie procesu w Wiedniu "Baranina" popełnił samobójstwo w więzieniu. Także "Sasza" odebrał sobie życie w areszcie, tuż po zatrzymaniu go i przedstawieniu zarzutu. "Inka" jest więc jedynym żyjącym do dziś sprawcą związanym z tą zbrodnią. Sprawą zabójstwa Dębskiego sądy zajmowały się dwa razy. Badano, czy "Inka" powinna odpowiadać za pomoc, czy też za współudział w zbrodni - jak chciała wdowa po ministrze Jolanta Dębska. Po pierwszym wyroku 8 lat więzienia dla "Inki" apelacja uchyliła orzeczenie, a warszawski sąd okręgowy drugi raz wymierzył taki sam wyrok - najłagodniejszą z kar przewidzianych za zabójstwo, uznając że "Inka", wyprowadzając Dębskiego z lokalu, udzieliła pomocy zabójcy. Sąd konsekwentnie nie stosował w tej sprawie nadzwyczajnego złagodzenia kary, o które wnosiła nie tylko obrona, ale także prokuratura, doceniając informacje kobiety pomocne w rozwikłaniu sprawy.