Dziś już nieistniejący Sąd Lustracyjny - wydział sądu apelacyjnego - uznał w 2000 r. za prawdziwe oświadczenie lustracyjne Wałęsy, że nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL. W piątek Instytut Lecha Wałęsy podał, że Graczyk - główny świadek uznany za zmarłego w wydanej przez IPN książce pt. "SB a Lech Wałęsa" autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka - żyje. Informacja, że Graczyk nie żyje, pochodzi z orzeczenia Sądu Lustracyjnego z 2000 r. - replikował Cenckiewicz. - Uznaliśmy to za dobrą monetę, skoro Sąd Lustracyjny, jak każdy sąd w Polsce, dysponuje dostępem do systemu PESEL, poprzez który można sprawdzać czy dana osoba żyje - dodał Cenckiewicz. W rzeczniczka Sądu Apelacyjnego Barbara Trębska powiedziała, że informację, że Graczyk nie żyje, sąd dostał z UOP wraz z dokumentami, jakie Urząd miał nt. ewentualnej współpracy Wałęsy z SB. - Ta informacja z UOP nie była kwestionowana ani przez Rzecznika Interesu Publicznego, ani przez osobę lustrowaną, w związku z czym sąd nie miał powodów, by wątpić w prawdziwość tej informacji - oświadczyła sędzia. Szef UOP w 2000 r. gen. Zbigniew Nowek powiedział, że nie przypomina sobie, by Urząd dokonywał jakichś sprawdzeń osób na potrzeby Sądu Lustracyjnego. Dodał, że nie wyklucza, iż jakieś informacje o tym, że ktoś z danej sprawy żyje, mogły się znajdować w przekazywanych sądowi przez UOP aktach archiwalnych SB. W 2000 r. akta SB były jeszcze w UOP; dziś przechowuje je IPN. Są tam także akta procesu lustracyjnego Wałęsy - tak jak wszystkich innych spraw zakończonych w Sądzie Lustracyjnym. Według "Gazety Wyborczej", Graczyk mieszka w Gdańsku, a kilka tygodni temu "bez trudu" odnaleźli go prokuratorzy pionu śledczego IPN w Białymstoku, którzy prowadzą śledztwo w sprawie fałszowania przez SB akt, mających dowodzić, że Wałęsa był agentem o pseudonimie "Bolek". Graczyk twierdzi, że Wałęsa nie był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB, a informacje, które uzyskał od niego w trakcie rozmów "nikomu nie zaszkodziły" - podała w piątek "GW". W piątek rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk powiedział PAP, że 18 listopada Edward G. został przesłuchany przez prokuratorów IPN w obecności Lecha Wałęsy (ma on w tym śledztwie status pokrzywdzonego) oraz swego pełnomocnika. Arseniuk dodał, że w trakcie przesłuchania Edwardowi G. okazano znane dokumenty sprawy. - Co do jednego z nich potwierdził, że to jego pismo, i że wypłacił Lechowi Wałęsie 1500 zł - powiedział Arseniuk. Dodał, że świadek zeznał też, że nic mu nie jest wiadomo, jakoby zarejestrowano Wałęsę jako tajnego współpracownika.