Ustawa o leczeniu niepłodności - regulująca stosowanie metody in vitro - została uchwalona w czasie rządów PO-PSL w 2015 r. Krytyczni wobec niej byli wówczas posłowie PiS, którzy zgodnie głosowali przeciw jej uchwaleniu. Po objęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę główne przepisy ustawy nie zostały jednak znowelizowane, zaprzestano natomiast refundacji procedury in vitro w ramach rządowego programu. Biuro prasowe Ministerstwa Zdrowia poinformowało, że "aktualnie nie są prowadzone prace dot. nowelizacji ustawy o leczeniu niepłodności". Do maja natomiast resort przedstawi Sejmowi pierwsze sprawozdanie z wykonywania ustawy oraz o skutkach jej stosowania - taki obowiązek nakłada na ministerstwo jeden z przepisów ustawy. Ministerstwo poinformowało również, że w resorcie "zostały podjęte działania zmierzające do ustalenia składu Rady (ds. Leczenia Niepłodności), które będą kontynuowane po zakończeniu stanu epidemii". Utworzenie takiej rady przewiduje ustawa, dotychczas jednak żaden z szefów MZ nie zdecydował się na powołanie jej członków. Większość to zarodki mrożone Każdego roku ośrodki medycznie wspomaganej prokreacji przekazują do ministerstwa informację o liczbie zarodków stosowanych w procedurze in vitro. Z danych tych wynika, że w minionym roku w Polsce w procedurze in vitro wykorzystano 32 878 zarodków, a w 2019 r. - 31 818. Znaczący spadek odnotowano w 2018 r. - zastosowano wówczas 20 106 zarodków. Jednak rok wcześniej - w 2017 r. - wykorzystano ich 32 197, a w 2016 - 26 779. Spośród prawie 32,9 tys. zarodków wykorzystanych w procedurze in vitro w 2020 r. większość (21,9 tys.) to były zarodki witryfikowane, czyli mrożone. W pozostałych przypadkach stosowano tzw. zarodki świeże. Ministerstwo zdrowia nie posiada danych o tym, ile ciąż zostało potwierdzonych po wykonaniu procedury in vitro. Zdaniem ekspertów skuteczność tej procedury w Polsce jest porównywalna z innymi krajami europejskimi, a powikłania zdarzają się rzadziej - tak wynika z raportu opracowanego przez Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu i Embriologii oraz Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. "Spadło ryzyko powikłań" - Nasze dane - oparte na informacjach dobrowolnie przekazywanych przez ośrodki leczenia niepłodności - wskazują, że po zastosowaniu techniki in vitro odsetek ciąż klinicznych w Polsce sięga 38-39 proc. To jest wynik nawet lepszy, niż średnia państw europejskich. Natomiast niższa liczba powikłań w Polsce to m.in. efekt rekomendacji towarzystw naukowych i fakt, że nasi lekarze częściej decydują, że do organizmu kobiety będzie transferowany tylko jeden zarodek. Dzięki temu zmniejszyła się liczba ciąż mnogich, a w konsekwencji również spadło ryzyko powikłań. Taka procedura jest bezpieczniejsza, ale często kosztowniejsza dla pacjentów, którzy płacą za in vitro z własnej kieszeni, ponieważ nie jest ono finansowane przez MZ i NFZ - mówi prof. Robert Spaczyński, konsultant krajowy w dziedzinie endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości. Ministerstwo poinformowało, że na koniec 2020 r. w Polsce przechowywanych było 122 197 zarodków - to o 20 tys. więcej niż rok wcześniej (w grudniu 2019 r. było ich 102 412). Ustawa zakazuje niszczenia zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju (grozi za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat). Jeśli para z jakichkolwiek powodów nie wykorzysta wszystkich swoich zarodków, wówczas po 20 latach będą one przekazywane do dawstwa anonimowego. Prof. Spaczyński zwrócił uwagę, że takie przepisy sprawiają, że liczba zamrożonych zarodków będzie systematycznie rosła. Przyznał, że większość par zgłaszających się do ośrodków leczenia niepłodności początkowo nie jest świadoma tych zapisów prawnych, są jednak o nich informowani przed przystąpieniem do procedury. "Zapisy wymuszają altruistyczne dawstwo" Zdaniem prof. Spaczyńskiego uchwalona w 2015 r. ustawa o leczeniu niepłodności była bardzo potrzebna, ponieważ Polska była wówczas jednym z ostatnich krajów Unii Europejskiej, w którym ta kwestia nie była uregulowana prawnie. Jednak zdaniem eksperta część jej zapisów zmniejsza skuteczność procedury in vitro. - Przepisy ograniczają liczbę możliwych do zapłodnienia komórek jajowych u pacjentek przed 35. rokiem życia. Zgodnie z ustawą u takich pacjentek można zapłodnić tylko sześć komórek jajowych, chyba że konieczność zapłodnienia większej liczby komórek zostanie uzasadniona istotnymi względami medycznymi. W praktyce oznacza to, że tworzone jest mniej zarodków, a więc skuteczność procedury jest mniejsza, a jej koszt - wyższy - powiedział konsultant krajowy. Dodał, że problemem jest również niewystarczająca liczba komórek rozrodczych przekazywanych do dawstwa anonimowego. - Zapisy ustawowe wymuszają altruistyczne dawstwo, czyli niedozwolona jest żadna kompensacja za przekazanie komórek rozrodczych. W takiej sytuacji liczba komórek przekazywanych do dawstwa anonimowego nie jest duża. Przed rokiem 2016 - zanim te przepisy zaczęły obowiązywać - dawstwo było powszechniejsze - powiedział. Ustawa o leczeniu niepłodności pozwala na korzystanie z procedury in vitro małżeństwom oraz osobom we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem. Leczenie tą metodą może być podejmowane po wyczerpaniu innych metod leczenia prowadzonych przez co najmniej rok. Przepisy zakazują preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej w celu wyboru cech fenotypowych, w tym płci dziecka. Wyjątkiem są sytuacje, gdy wybór taki pozwala uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziedzicznej.