Jak podkreślono w komunikacie zamieszczonym w niedzielę na sejmowej stronie internetowej, urządzenia do głosowania zostały dostarczone i uruchomione 10 stycznia, a demontaż nastąpił po ogłoszeniu przez marszałka Sejmu przerwy w obradach 34. posiedzenia (12 stycznia). Według komunikatu wśród kryteriów wyboru firmy wyszczególniono: możliwość przeprowadzenia głosowania imiennego, dysponowanie odpowiednią liczbą czytników, gotowość obsługi posiedzenia Sejmu w dniach 11-13 stycznia oraz wyrażenie zgody na wcześniejsze przetestowanie urządzeń. "Firma Handel Usługi Tomasz Brus jako jedyna z czterech, do których skierowano takie pytanie, spełniła warunki określone przez Kancelarię Sejmu" - zaznaczono. Biuro Prasowe Kancelarii Sejmu przypomniało też, że "bezpośrednim powodem zamówienia urządzeń do głosowania do Sali Kolumnowej był trwający wówczas nielegalny protest części posłów opozycji, który uniemożliwiał normalną pracę Sejmu w Sali Posiedzeń". Protest części opozycji na sali sejmowej rozpoczął się 16 grudnia 2016 w związku z projektowanymi wówczas zmianami w zasadach obecności dziennikarzy w Sejmie i wykluczeniem z obrad przez marszałka Marka Kuchcińskiego posła PO Michała Szczerby. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wznowił obrady w Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad ustawą budżetową na 2017 r. Opozycja uważa, że głosowania w Sali Kolumnowej były nielegalne, m.in. z powodu braku kworum. Marszałek zapewnił, że w głosowaniach 16 grudnia brała udział wymagana w konstytucji liczba posłów oraz, że każdy z posłów mógł wejść do Sali Kolumnowej głównym wejściem i brać udział w każdym głosowaniu. Protest posłów PO został zawieszony 12 stycznia. 12 stycznia marszałek Sejmu zarządził przerwę w 34. posiedzeniu do 25 stycznia. Ile kosztowała ochrona Sejmu? Koszty kryzysu sejmowego powinny być pokryte solidarnie nie tylko przez PO i Nowoczesną, ale i przez PiS - uważa tymczasem wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15). Jak zaznaczył, na razie podano, że ochrona Sejmu przez policję kosztowała ok. 2,5 mln zł. Stanisław Tyszka odnosząc się w poniedziałek w TVP Info do sprawy kryzysu sejmowego zaznaczył, że od początku apelował o jak najszybsze doprowadzenie do porządku w Sejmie. "Wzywałem partię większościową, żeby poszli po rozum do głowy, żeby się wykazali większym profesjonalizmem, skorzystali z możliwości, jakie daje regulamin Sejmu i umożliwili pracę Sejmowi" - podkreślił. "Niestety PiS zachowało się w tym kryzysie bardzo nieudolnie. Pozwoliło, żeby przez miesiąc trwał kryzys kompromitujący nas w oczach świata, kompromitujący nas przede w wszystkim przed obywatelami polskimi i marnujący pieniądze podatników" - dodał wicemarszałek. Tyszka powołał się na informacje podane przez ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Błaszczak, że sama ochrona Sejmu przez policję w czasie kryzysu kosztowała ok. 2,5 mln zł. Zdaniem wicemarszałka, koszty kryzysu były jednak znacznie większe. "Czekam na odpowiedź z Kancelarii Sejmu, ile one wyniosły. Uważam, że one powinny zostać solidarnie poniesione przez PO, Nowoczesną i Prawo i Sprawiedliwość również, bo to PiS swoją nieudolnością spowodowało ten kryzys" - zaznaczył polityk Kukiz'15. Jak dodał, ugrupowanie Kukiz '15 nie weszło w ten "partyjniacki konflikt". Pytany, kto zyskał na konflikcie, powiedział: "w kryzysie przegrali Polacy i państwo polskie".