Reklama

Idzie nowe. "Biedroń uwierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę"

​Druga kadencja w Słupsku, kierunek Bruksela, nowy polityczny projekt, a może start w wyborach prezydenckich w 2020 roku? Spekulacje na temat przyszłości Roberta Biedronia nie ustawały od wielu miesięcy. Sam zainteresowany, zwłaszcza w ostatnich dniach, podgrzewał atmosferę wokół swojej decyzji. W poniedziałek stało się jasne, że "przyszedł czas, żeby pójść dalej".

Szczegóły zawodowych planów Biedroń wyjawił we wtorek, na konferencji prasowej w Warszawie. W rozmowie z Interią wybór nowej ścieżki prezydenta Słupska komentują - dr hab. Wawrzyniec Konarski, politolog, profesor z Grupy Uczelni Vistula i dr Olgierd Annusewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

O tym, że decyzja zapadła, Biedroń poinformował w niedzielę, zamieszczając w mediach społecznościowych krótkie wideo opatrzone hasztagiem #CzasDecyzji. "Wiem, że wielu z was tak jak ja nie ma na kogo głosować. Chcę Polski, w której nikt nie jest pozostawiony w tyle" - mówił, sugerując zwrot ku polityce ogólnopolskiej. 

Reklama

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej, a także w wideo zamieszczonym na Facebooku, prezydent Słupska wyznał to, co wielu podejrzewało od miesięcy.

"Rządzący lubią mówić o Polakach, ale tak naprawdę z naszym głosem wcale się nie liczą. Musimy stworzyć kraj dla wszystkich, Polskę bez niszczących nas podziałów. (...) Polska jest dobrem wspólnym. Musimy ją zatem uzdrowić. Dlatego podjąłem decyzję, że nie będę kandydował w kolejnych wyborach na prezydenta Słupska. Czas zacząć pisać nowy rozdział" - mogliśmy usłyszeć na nagraniu. "To trudna decyzja, ale gdybym odszedł ze stanowiska po wyborach samorządowych, a przed zakończeniem kadencji, partyjny komisarz przejąłby władzę w moim ukochanym mieście. Nie mogę na to pozwolić" - podkreślał.

Na swoją następczynię, która w jesiennych wyborach samorządowych będzie ubiegała się o fotel prezydenta Słupska, były poseł Ruchu Palikota wskazał Krystynę Danilecką-Wojewódzką, sam zaś, z listy obecnej wiceprezydent miasta, chce wystartować na radnego. Polityk zapowiedział także objazdy po Polsce i "zbieranie przykładów lokalnego działania", które zbudują nową inicjatywę, nowy ruch społeczny.

"Spotkajmy się. Policzmy się. Niech w końcu coś się zmieni" - zachęcał na nagraniu.

Dlaczego nie Słupsk?

Biedroń w sondażach przed wyborami samorządowymi w Słupsku cieszył się wysokim poparciem mieszkańców - oddanie głosu na polityka deklarowała często ponad połowa badanych słupszczan. Dlatego jego decyzja o rezygnacji z ubiegania się o reelekcję była dla wielu nie lada zaskoczeniem. Skąd taki krok?

- Myślę, że jest to polityk, który po kilku latach swoistego "terminowania" u Janusza Palikota po prostu stał się bardziej ambitny. Udowodnił sobie również, że jest w stanie na wcześniej zupełnie obcym dlań terenie osiągnąć sukces, który okazał się, trzeba powiedzieć to szczerze, sukcesem nie do podważenia - mówi w rozmowie z Interią dr hab. Wawrzyniec Konarski.

Twórca Ruchu Palikota, jak ocenia ekspert, odegrał niebagatelną rolę w "ukształtowaniu" politycznej sylwetki Biedronia i to jemu w dużej mierze prezydent Słupska zawdzięcza początki swojej kariery i nabycie odwagi w drodze po "nowe".

- Niezależnie od tego, ile głupstw Palikot zrobił w życiu jako polityk - marnując swoją szansę bycia kimś znacznym w polskiej polityce na własne życzenie, to jednak otworzył Biedroniowi swego rodzaju furtkę do nowej jakościowo kariery - tłumaczy Konarski. 

- Biedroń prawdopodobnie uwierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę i chce spróbować zawalczyć o więcej, co jest tu naturalne, bo dysponuje już znaczącym doświadczeniem w polityce i jest w dobrym wieku, by dokonać teraz poważnego płodozmianu - podsumowuje ekspert.

Podobnego zdania jest dr Olgierd Annusewicz. Według niego, Robert Biedroń stawia na "nowe", bo prawie cztery lata prezydentury w Słupsku mogły go znużyć.

- Robert Biedroń jest na pewno postacią bardzo rozpoznawalną. Żaden inny prezydent miasta średniej wielkości w Polsce nie miał takiej ekspozycji medialnej w ciągu ostatnich czterech lat. Jednocześnie jednak dużo jeździł po Polsce, pojawiało się też wiele komentarzy zachęcających go do podjęcia ogólnopolskiej inicjatywy, wreszcie być może zarządzanie miastem nie daje już takiej adrenaliny i  Biedroń chciałby czegoś więcej - mówi Annusewicz.

Alternatywa dla obecnego podziału. Potem start w wyborach w 2020 roku?

Po ogłoszeniu decyzji przez Polskę przelała się fala spekulacji. Czy Robert Biedroń wystartuje w wyborach prezydenckich w 2020 roku? Z kim zbuduje koalicję?

Chęć współpracy zadeklarowali m.in. przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna czy Adrian Zandberg z Partii Razem.

- Wszystko jest możliwe, natomiast to, czy tak zrobi, będzie zależało od tego, jak zostanie przyjęta jego obecna inicjatywa przez potencjalnych zwolenników w całym kraju i jakie będą dalsze jej losy - zaznacza Konarski, pytany o ewentualny start Biedronia w wyborach na prezydenta Polski.

Kwestię przyjęcia inicjatywy Biedronia podnosi w rozmowie z Interią także Annusewicz.

- Sytuacja na lewicy nie jest poukładana. SLD dla wielu jest przeżytkiem a partia Razem zbyt radykalna. PO jest w gruncie rzeczy prawicowe, choć oczywiście nie tak prawicowe jak PiS. To sprawia, że dla Roberta Biedronia może otworzyć się pewna przestrzeń - mówi. - Najważniejszym celem Biedronia jest obecnie zidentyfikowanie elektoratu i zobaczenie, ile go jest - dodaje.

- Robert Biedroń spróbuje albo sam, albo w koalicji wystawić listy do Europarlamentu, a potem listy do parlamentu krajowego. Później będzie myślał o kandydowaniu do prezydenta - twierdzi Annusewicz.

Trudnością dla Roberta Biedronia może być jednak "etykieta nadziei".

- Bardzo trudno jest politykowi z "etykietą nadziei" utrzymać popularność, bo w końcu, jak długo można być nadzieją. Zwłaszcza, jeśli się nie działa w rządzie i nie ma się wpływu na rzeczywistość. Kluczowe wyzwanie? Sprawić, by ci wyborcy, którzy darzą dziś sympatią Roberta Biedronia, uwierzyli, że może mu się udać, że jest w stanie stworzyć alternatywę dla obecnego podziału politycznego i że głos na niego oddany zmaterializuje się w postaci mandatów do PE, a potem Sejmu i Senatu. W przeciwnym wypadku Biedroń pozostanie z sympatią wyborców, ale ich głosy weźmie PO i SLD - podkreśla ekspert.

40 miast do końca roku, w lutym nowy projekt

We wtorek na konferencji prasowej na placu Konstytucji w Warszawie Robert Biedroń opowiedział o swoich planach na kolejne miesiące. Do końca roku polityk planuje odwiedzić ponad 40 miast, a szczegóły na temat nowego projektu politycznego przedstawić dopiero w lutym.

Niepocieszeni brakiem znaczniejszych elementów "nowej układanki" Biedronia w ciągu najbliższych dni poznają jednak jego "drużynę".

"Umawiamy się, że w lutym przyszłego roku ogłosimy nasz program. Ogłosimy na konwencji nową przyszłość dla Polski" - podkreślał podczas swojego wystąpienia.

Izabela Rzepecka 

INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama