Świerki to nieduża miejscowość znajdująca się na Dolnym Śląsku, w powiecie kłodzkim, w gminie Nowa Ruda. Położona jest na pograniczu Wzgórz Włodzickich i Gór Suchych w Sudetach Środkowych, w bliskim sąsiedztwie Gór Sowich. W czasie II wojny światowej miejscowość ta należała do Niemiec i nazywała się Königswalde. Historia kamieniołomu W Świerkach znajduje się nieczynny kamieniołom, w którym wydobywano melafir (twarda skała pochodzenia wulkanicznego). Wyrobiska te położone są na wysokości 630 m n.p.m. w pobliżu polsko-czeskiej granicy na zboczu Czarnej Góry (z niem. Schwarzkoppe). Kamieniołom uruchomiono w 1902 roku. Należał wówczas do niemieckiego inżyniera Karla Christiana von Thaden ze Zgorzelca. Urobek z kamieniołomu transportowano samochodami do towarowej stacji kolejowej w Świerkach. Tam, po rozładunku, rozdrabniano go w kruszarkach, ładowano do wagonów kolejowych i następnie transportowano do odbiorców. W 1911 roku kamieniołom kupili Wilhelm Blank i August Krause, właściciele kamieniołomów w Głuszycy Górnej, gdzie znajdowała się także główna siedziba ich firmy: Steinwerke C.C.v.Thaden Inn. Blank und Krause, Königswalde Kreis Neurode. Na terenie kamieniołomu w Świerkach utworzyli tylko jedno biuro. Inwestycja opłaciła się nowym właścicielom, ponieważ melafir był wówczas surowcem deficytowym. W 1912 roku rozbudowano kamieniołom poprzez budowę kruszarni i kolejki linowej o długości 2960 m. Prowadziła ona od stacji załadowczej w kamieniołomie aż do towarowej stacji kolejowej w Świerkach. Eksploatację prowadzono metodą prac odkrywkowych. Polegało to na wywierceniu długich otworów poziomych przy pomocy wiertnic udarowych napędzanych sprężonym powietrzem. W tych otworach umieszczano ładunki wybuchowe i następnie inicjowano wybuch. Powodował on rozrywanie skały. Do stacji załadowczej urobek był podawany przy użyciu dźwigów. Wszystkie maszyny robocze w kamieniołomie były napędzane energią elektryczną. Dzienna ilość urobionej i rozdrobnionej skały w miesiącach letnich wynosiła od 750 do 800 m3. W kamieniołomie w Świerkach pracowało wówczas 140 osób. Każde pole eksploatacji posiadało swoją trafostację oraz maszyny. Analiza archiwalnych map topograficznych wskazuje, że w 1936 roku każde z pól zajmowało powierzchnię ponad 1 ha1. Z informacji, które uzyskałem od autochtonów i pierwszych polskich mieszkańców miejscowości Świerki wynika, że w czasie II wojny światowej do pracy w kamieniołomie w Świerkach, oprócz pracowników niemieckich, zatrudniano jeńców wojennych narodowości angielskiej i francuskiej, których hitlerowcy umieścili wówczas w obozie jenieckim w sąsiedniej miejscowości o nazwie Bartnica. Pracowali oni w tym kamieniołomie po 6 godzin dziennie na dwie zmiany i mieli do przepracowania mniejszą normę (godzinowo) od pracowników niemieckich. Ukryty depozyt Jak głosi miejscowa legenda, pod koniec II wojny światowej do wschodniego pola eksploatacji w kamieniołomie melafiru w miejscowości Świerki przyjechał konwój ciężarówek w eskorcie SS. Ciężarówki załadowane były skrzyniami zawierającymi tajemniczy depozyt. Wówczas wycofano z kamieniołomu pozostały personel. Następnie wyładowano z ciężarówek skrzynie i złożono je w wyrobisku typu komorowego. W dalszej kolejności wycofano z tych podziemi osoby, które chowały depozyt i zamaskowano wejście potężnym odstrzałem skały. Według powojennych relacji autochtonów eksplozja miała taką siłę, że w pobliskich domostwach wyleciały szyby z okien. Jest to scenariusz często spotykany w opowieściach dotyczących ukrywania pod koniec II wojny światowej w różnych miejscach depozytów przez niemieckie wojsko, w okolicy których znajdowały się domostwa cywilnych mieszkańców. Jednak zazwyczaj te opowieści mają słabe strony, które przekreślają je jako wiarygodne. Potwierdzają to późniejsze weryfikacje terenowe. Czym różni się ta historia od pozostałych podobnych i czy ma ona pokrycie w faktach? Naoczni świadkowie i powojenne poszukiwania Po wojnie, do 1946 roku, w miejscowości Świerki mieszkało dużo rodzin niemieckich. Tu poznali pierwszych polskich osiedleńców, którym z czasem przekazali relację z wydarzeń mających rzekomo miejsce w tamtejszym kamieniołomie melafiru. Po wojnie eksploatacja wschodniego pola trwała bardzo krótko. Dalsze pozyskiwanie melafiru kontynuowano już tylko w polu zachodnim, natomiast wschodnie pole zostało zamknięte. Jednak zaciekawieni historią usłyszaną od autochtonów polscy pracownicy postanowili na własną rękę sprawdzić jej wiarygodność i ewentualnie wydobyć ukryty przez hitlerowców depozyt. Należało jedynie znaleźć jakieś logiczne uzasadnienie, żeby możliwe stało się legalne przeprowadzenie eksploracji w miejscu sztucznego zawaliska (miejsce rzekomego ukrycia depozytu) przy użyciu dostępnego wówczas w kamieniołomie sprzętu. Uzgodniono, że odstrzelony przez Niemców we wschodnim polu eksploatacji materiał skalny zostanie z tego miejsca wywieziony i zmielony w kruszarkach. W ten sposób zaoszczędzi się na ilości materiałów wybuchowych i energii elektrycznej zasilającej stacje kompresorów. Natomiast po oczyszczeniu zawaliska, jeżeli opowieści autochtonów okażą się być prawdziwe, odsłonięty zostanie ukryty depozyt. Skierowano w to miejsce ładowarko-koparki oraz pozostały potrzebny sprzęt i przystąpiono do pracy. Wydobyte bloki skalne przewożono do kruszarek. Podczas ich rozdrabniania okazało się, że był to melafir o bardzo słabej jakości i małej ilości. Większość tego materiału stanowiła skała innego gatunku. Podczas jej rozdrabniania bardzo pyliło z kruszarek. Dało to polskim pracownikom kamieniołomu potwierdzenie, że uzyskane relacje od autochtonów są wiarygodne. Uznano bowiem, że Niemcy nie eksploatowaliby niewłaściwej skały ponieważ wcześniej prowadzili rozpoznania geologiczne. Od tej pory akcja usuwania sztucznego zawaliska w nieczynnym polu eksploatacji nabrała tempa. Podekscytowani pracownicy kamieniołomu wykonywali swoje zadanie z jeszcze większym zapałem. Jednak nie trwało to długo, ponieważ okazało się, że ktoś doniósł do władz wyższej instancji o ponownym uruchomieniu eksploatacji melafiru w zamkniętym polu wschodnim. Po upływie niedługiego czasu od dokonania zgłoszenia do Świerków przyjechali żołnierze Wojska Polskiego oraz rosyjska komisja z nakazem natychmiastowego zaprzestania usuwania zawaliska i powrócenia do prowadzenia eksploatacji w wyrobiskach zachodnich. Później przesłuchano winnych całego zdarzenia. Decyzja ówczesnych władz i pojawienie się Wojska Polskiego z Rosjanami na terenie nieczynnego pola wschodniego dodała temu miejscu jeszcze większej aury tajemniczości i bardziej utwierdziła w przekonaniu tych, którzy wierzyli, że coś tam zostało przez hitlerowców w czasie II wojny światowej ukryte. Stwierdzono wówczas, że ówczesne władze wiedzą o tym wydarzeniu, ale z jakiegoś powodu nie chcą tej sprawie nadawać rozgłosu. Kamieniołom funkcjonował jeszcze bardzo długo zanim został zamknięty. Następnie teren obejmujący zachodnie pole eksploatacji został zrekultywowany. Jednak wschodnie wyrobiska pozostały nietknięte. Badania terenowe W pierwszej kolejności postanowiłem wybrać się tam ze znajomymi w towarzystwie emerytowanego pracownika kamieniołomu, który dobrze znał tę historię, w celu przeprowadzenia wizji w terenie i dokonania wstępnej oceny jej wiarygodności. Na miejscu okazało się, że wyrobiska we wschodnim polu eksploatacji posiadają strome (niemal pionowe) lica skały o wysokości wynoszącej kilka metrów. Nie stwierdzono wyrobisk komorowych. U podstawy znajdujących się tam wyrobisk zlokalizowano niewywieziony urobek skalny. Natomiast we wskazanym miejscu, zamiast wysokiego pionowego lica skały, zlokalizowano rozległe na około 12 arów zawalisko skalne wskazujące na dokonany duży odstrzał masowy. Na terenie przyległym do zawaliska, powyżej poziomu prowadzonej wówczas eksploatacji, zlokalizowano liczne szczeliny i spękania skalne, bardzo rozległe. Wskazują one, że eksplozja, której w omawianym miejscu dokonano, miała ogromną siłę. Następnie zasięgnąłem opinii ekspertów od prac górniczych strzałowych. Eksperci stwierdzili, że tak potężne zawalisko górotworu mogło być dokonane jedynie poprzez umieszczenie odpowiednio dużej ilości ładunków wybuchowych w pionowych i w bocznych otworach strzałowych o znacznej długości, wywierconych licznie w obszernym wyrobisku komorowo-filarowym. Badania archiwalne Następnie przeprowadziłem badania archiwalne. W Archiwum Państwowym we Wrocławiu dotarłem do akt Przedsiębiorstwa Poszukiwań Terenowych, z których wynika, że pracownicy tego przedsiębiorstwa nie interesowali się sprawą. Jest to zadziwiające o tyle, że w 1948 roku poszukiwali oni poniemieckich składów materiałów budowlanych i eksploatacyjnych w pobliskiej miejscowości Ludwikowice Kłodzkie, a w 1949 roku prowadzili kosztowne i bezowocne poszukiwania depozytu o dużej wartości, który miał zostać ukryty przez Niemców w odległym od miejscowości Świerki o około 12 km (w linii prostej) kamieniołomie piaskowca w Radkowie. Historia depozytu z Radkowa opisana w protokołach akt Przedsiębiorstwa Poszukiwań Terenowych jest podobna do tej z kamieniołomu melafiru w Świerkach. Z tą różnicą, że w przypadku kamieniołomu w Radkowie depozyt miał zostać ukryty w schronie2. Na terenie kamieniołomu melafiru również zlokalizowano schron, jednak jest on w całości drożny i nie kryje żadnej tajemnicy, a tym bardziej depozytów. Co ukryto w kamieniołomie? Pozostaje kwestia oceny, czy coś rzeczywiście mogło zostać ukryte przez hitlerowców pod koniec wojny w kamieniołomie melafiru w miejscowości Świerki. Przede wszystkim pod uwagę należy wziąć fakt, że po dokonaniu tak znacznej eksplozji, depozyt tam ukryty zostałby zniszczony siłą wybuchu. Powszechnie mówi się, że w Górach Sowich lub w ich okolicy hitlerowcy pod koniec wojny ukryli kilka ton wzbogaconego uranu. Na pewno uranu nie ukryto w kamieniołomie w miejscowości Świerki. Wyniki badań dozymetrycznych, które w dalszej kolejności tam wykonaliśmy, zaprzeczają tej opinii. W wyniku kolejnych penetracji miejsca rzekomego ukrycia depozytu zlokalizowano w jego obrębie dużą ilość odwiertów pionowych. Po dokonanych badaniach terenowych stwierdzono, że były to tzw. odwierty rdzeniowe, wykonane przez niemieckich geologów. Pobrane rdzenie wskazały Niemcom ten obszar jako słaby pod względem surowca. Wówczas postanowili oni go odstrzelić i usunąć, żeby móc w dalszej kolejności dostać się do lepszych pokładów i je eksploatować. Dlatego następnie wykonano odstrzał masowy, a po nim zamierzano przystąpić do usuwania odstrzelonej skały. Jednak prace te miały miejsce tuż przed zakończeniem wojny (w tym czasie wojsko niemieckie uciekało za czeską granicę). Po jej zakończeniu i przejęciu kamieniołomu przez władze polskie prace te przerwano, a nowe kierownictwo kamieniołomu nie było zainteresowane prowadzeniem pozyskiwania melafiru we wschodnim polu eksploatacji. W ten sposób legenda o ukrytych tam depozytach zaczęła żyć własnym życiem i do dnia obecnego jest przekazywana młodym pokoleniom przez niektórych starszych mieszkańców tej miejscowości i jej okolic. PAWEŁ JEŻEWSKI Eksplorator terenowo-archiwalny, autor książek o tematyce historycznej PRZYPISY: 1 Na podstawie materiałów archiwalnych ze zbiorów Pawła Jeżewskiego. 2 AP Wrocław, Państwowa Inspekcja Gospodarki Materiałowej, sygn. 53.