- To nie zmienia postaci rzeczy. Od dawna było wiadomo, że Niemcy po przystąpieniu do ekshumacji w Katyniu ściągnęli na miejsce kilku jeńców amerykańskich i brytyjskich, by byli świadkami. Wiedział też Churchill. W 1943 r. mówił o trzyletnich sosenkach posadzonych na katyńskich grobach - powiedział prof. Jan Ciechanowski, autor prac o powstaniu warszawskim. - Utajnienie informacji przez władze USA raz jeszcze pokazuje, że Churchill i Roosevelt z pewnością nie chcieli żadnego zatargu z Rosją. USA zależało, by ZSRR wojował z Japonią, a Churchillowi, by Stalin wziął na siebie główny ciężar walk z Niemcami - zaznaczył. Prof. Ciechanowski uważa, że Amerykanie doszli do wniosku, że Polska musi utracić kresy wschodnie, ale z drugiej strony po przegraniu przez Niemców bitwy pod Kurskiem było już wiadomo, że Rosjanie wejdą do Polski. Politykę Roosevelta wobec Polski w II wojnie światowej nazywa prof. Ciechanowski antypolską, choć wskazuje, że Stany Zjednoczone, w odróżnieniu od Wielkiej Brytanii, nie były formalnie sojusznikiem Polski. Zauważa, że prezydent USA uznał powstanie warszawskie za skończone już po upadku Starówki 2 września 1944 roku, mimo że trwało ono do 2 października. Przypomina, że w lutym 1945 r. Roosevelt napisał Stalinowi, że najważniejsze to spokój na tyłach, co oznaczało tyle, że "nie mogą wam Polacy przeszkadzać w marszu na Berlin". W kilka tygodni później Rosjanie aresztowali 16 przywódców Polski Podziemnej. W ocenie innego historyka, Zbigniewa Siemaszki, los Polski rozstrzygnął się na konferencji w Teheranie, gdzie Roosevelt i Churchill zgodzili się, by strefa wpływów ZSRR sięgnęła linii Łaba-Triest. - Polska i inne narody na tym straciły, ale z punktu widzenia polityki światowej ta współpraca doprowadziła do tego, że nie było III wojny światowej. W okresie zimnej wojny USA reagowały tylko w czasie kryzysów berlińskiego i koreańskiego, gdy Sowieci wykraczali poza ustalenia z Teheranu - wyjaśnia. - Sowieci dostali w Teheranie połowę Europy bez żadnych warunków, dopiero na konferencji w Jałcie, gdy te ustępstwa zaczęto formalizować, stworzono pozory w postaci wolnych wyborów. Ale był to listek figowy, o czym obie strony wiedziały, żadnego mechanizmu kontrolnego wywiązywania się przez Moskwę z tych zobowiązań nie ustanowiono - dodaje. Siemaszko sądzi, że "Polacy mogą Amerykanów, Brytyjczyków oskarżać, ale powinni sobie odpowiedzieć na pytanie: co w sprawie Katynia zrobił polski rząd?". Twierdzi, że gdyby rząd polski w Londynie był bardziej dociekliwy w sprawie losu polskich oficerów, to nie dałby się tak zaskoczyć ujawnieniem przez Niemców istnienia grobów katyńskich. Za błąd uznaje też to, że polski rząd wystąpił do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Genewie, gdy dzień wcześniej to samo zrobili Niemcy - co Moskwa wykorzystała propagandowo. Siemaszko krytykuje też polskie rządy po 1989 r. za to, że nie pracowały nad zastępczą własną listą białoruską.