Zwłaszcza w ostatnich latach reprodukcja tego zdjęcia oraz kilku podobnych pokazujących wrak czołgu niemal z każdej strony, pojawiło się w wielu książkach wydanych głównie w Rosji, dotyczących niemieckich pojazdów pancernych okresu II wojny światowej, lub też walk na froncie wschodnim w pamiętnym roku 1945. W ten sposób fotografie "poznańskiej Pantery" dotarły również na forum internetowe "Odkrywcy", gdzie można je z łatwością znaleźć wpisując hasło "Pancerne wraki". Czym byłyby jednak te fotografie gdyby nie udało się choćby w przybliżeniu odtworzyć historii czołgu i losów jego załogi? Zapewne jedynie powodem podnoszenia adrenaliny pasjonatom historii walk o Festung Posen takim jak ja, służąc za dowód na to, że "właśnie tu stał wrak niemieckiej Pantery" lub też zaledwie kilkoma z setek obrazków przywołujących wojenne wspomnienia sędziwym mieszkańcom Poznania. Na szczęście Pz.Kpfw. Panther z poznańskiej Wildy nie musi być już dzisiaj dla nikogo anonimowym czołgiem. Oto historia jego krótkiego żywota podczas walk o Twierdzę Poznań w 1945 r. 20 stycznia 1945 r. miasto Poznań ogłoszone zostało twierdzą. Jego komendant generał major Ernst Mattern otrzymał wszelkie uprawnienia, by z dostępnych środków sformować garnizon twierdzy. Posłużyć miały do tego zarówno jednostki przebywające w mieście, jak i zatrzymywani masowo na dworcach rekonwalescenci, żołnierze na urlopach oraz przechwytywani członkowie oddziałów, rozbitych wskutek dopiero co rozpoczętej nad Wisłą ofensywy Armii Czerwonej. Pomimo zgromadzenia około 15 tysięcy żołnierzy, ilość ta okazała się co najmniej niewystarczająca. Prawdziwym jednak problemem dla komendanta twierdzy była niewielka ilość posiadanej ciężkiej broni, a w szczególności pojazdów pancernych. Garnizon twierdzy dysponował zaledwie czterema czołgami: "Tygrysem", Panzer IV i dwiema "Panterami". Prawdopodobnie wszystkie one zostały sprowadzone z zakładów remontowych we Wrześni i doprowadzone do stanu używalności już w Poznaniu. Resztę liczących w sumie około 30 pojazdów sił pancernych garnizonu twierdzy stanowiły niemal wyłącznie działa szturmowe. Utworzona w ten sposób jednostka otrzymała nazwę Pancernej Rezerwy Uderzeniowej i wkrótce stać się miała "strażą pożarną" niemieckiego garnizonu Festung Posen. Dowódcą tej niewielkiej jednostki został doświadczony oficer, odznaczony Krzyżem Rycerskim Hauptmann Wolfgang von Malotki, wykładowca taktyki w 8. Kompanii V Szkoły Podchorążych Piechoty Wehrmachtu w Poznaniu. Pancerna Rezerwa Uderzeniowa podzielona została w przededniu bitwy na dwie części, z których jedną skierowano do poznańskiej Cytadeli, drugą natomiast do starego Fortu Rauch we wschodniej części miasta. Tu trafił m.in. "Tygrys" oraz interesująca nas "Pantera", którą von Malotki upatrzył sobie jako swój osobisty pojazd. W tym czasie obsada czołgu nie była w pełni kompletna, dlatego też Malotki próbował namówić na wstąpienie do jego załogi młodego junkra V Szkoły Podchorążych Piechoty Leutnanta Wilhelma Berlemanna. Tak ową propozycję opisywał po latach Berlemann: "Początkowo byłem wraz z kilkoma towarzyszami w Forcie Rauch. Nie mieliśmy jeszcze przydziału do jakiejkolwiek jednostki. Widocznie planowano przydzielić nam jakieś specjalne zadanie. Całkiem przypadkiem spotkałem pewnego Hauptmanna odznaczonego Krzyżem Rycerskim, który pojawił się w forcie z kilkoma czołgami. Szukał młodych Leutnantów, aby zainteresować ich dowodzeniem czołgami. W związku z tym, że nie miałem z nimi nigdy do czynienia, zaproponował mi zwiedzanie tych pojazdów i jazdę próbną. (...) Pamiętam, że byłem zszokowany złą widocznością i szczęśliwy, gdy moje nogi ponownie dotknęły ziemi. Podziękowałem serdecznie za jazdę próbną, ale odmówiłem przejścia do jednostki pancernej. Hauptmann był rozczarowany".