Helsińska Fundacja Praw Człowieka w kontekście wydarzeń po publikacji "Rzeczpospolitej" o trotylu zajęła oficjalne stanowisko dotyczące zagadnień związanych z rolą mediów w demokratycznym społeczeństwie. HFPC uważa, że strzeżenie tajemnicy dziennikarskiej jest nie tylko prawem, ale przede wszystkim obowiązkiem dziennikarza. Dziennikarz musi ją zachować zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz redakcji, a jedyną osobą, która ma prawo żądać od niego ujawnienia tajemnicy jest redaktor naczelny. Wpływ wydawcy na działalność redakcji powinien się natomiast ograniczać tylko do wyboru redaktora naczelnego oraz określenia "ogólnej linii redakcyjnej". "Nie tylko dziennikarze, ale i właściciele mediów informacyjnych powinni unikać sytuacji mogących powodować podejrzenie braku niezależności. Szczególne kontrowersje musi rodzić informowanie przedstawicieli władzy publicznej przez właścicieli mediów o treści mającej się ukazać publikacji" - czytamy w oświadczeniu stanowiska Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka ws. zwolnień w "Rzeczpospolitej" po artykule "Trotyl we wraku Tupolewa". HFPC podkreśla także, że swoboda wypowiedzi dziennikarskiej ogranicza się do działań w ramach roli w społeczeństwie demokratycznym polegającej na przekazywaniu informacji rzetelnych, mających znaczenie publiczne. "Rzeczpospolita" w tekście z 30 października tego roku napisała, że we wraku prezydenckiego tupolewa znaleziono ślady trotylu. Tego samego dnia Wojskowa Prokuratura w Warszawie sprostowała, że nie jest to prawdą. Rada nadzorcza wydawcy "Rz" uznała artykuł za nierzetelny i rekomendowała odwołanie m. in. redaktora naczelnego Tomasza Wróblewskiego i autora artykułu Cezarego Gmyza. W opublikowanym w serwisie Youtube krótkim filmie pt. "Mniejsza o trotyl" Wróblewski tłumaczył później, że decyzja o publikacji artykułu "Trotyl na wraku tupolewa" zapadła po jego rozmowie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. Wróblewski twierdził, że Seremet "ani razu" w czasie tej rozmowy nie zasugerował, że mógł tam być inny materiał niż wybuchowy. Po publikacji tego filmu Seremet oświadczył, że w trakcie tej rozmowy podkreślił wyraźnie, że pochodzenie cząstek wysokoenergetycznych zabezpieczonych podczas badań wraku samolotu może być bardzo różne. Stanowisko w sprawie osób zwolnionych z "Rzeczpospolitej" zajęło m. in. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, które uznało, że niezależność redakcji "Rz" została "skrajnie zagrożona". Rzecznik rządu Paweł Graś powiedział, że właściciel wydawcy "Rz" Grzegorz Hajdarowicz poinformował go, że tekst się ukaże, przed jego publikacją. - W dniu słynnej publikacji w "Rzeczpospolitej", gdzieś o godzinie 1.30 w nocy, Grzegorz Hajdarowicz poinformował mnie, że ukaże się rano wydanie "Rzeczpospolitej", w którym jest artykuł, w którym zawarta jest teza, że na miejscu katastrofy znaleziono, wykryto ślady materiałów wybuchowych, że mieli tego dokonać polscy eksperci, że rzekomo ta teza potwierdzona jest również przez prokuraturę - powiedział Graś na konferencji prasowej 8 listopada. W tę sobotę ukazał się dodatek do "Rz" pt. "Cała prawda o trotylu". Hajdarowicz pisze w nim, że decyzja o zwolnieniu z redakcji czterech osób nie ma "żadnego związku z wolnością słowa czy próbą cenzurowania czegokolwiek i kogokolwiek".