Przyjęta przez Sejm w pierwszej połowie lipca ustawa ma wprowadzić precyzyjne przesłanki kwalifikowania więźniów do kategorii niebezpiecznych oraz przedłużania tego statusu wobec osadzonych zakwalifikowanych do tej grupy. Nowelizacja wróci jeszcze do Sejmu, gdyż w początkach sierpnia Senat zgłosił do niej sześć poprawek - głównie jednak o charakterze porządkującym. "Pozytywne w nowelizacji jest to, że zniknie automatyzm pozwalający nadawać status więźnia niebezpiecznego tylko na podstawie kwalifikacji prawnej czynu przez niego popełnionego. Boimy się jednak, że praktyka pójdzie w taką stronę, że ta kwalifikacja będzie miała decydujące znaczenie" - powiedział PAP Marcin Wolny z HFPC. Dodał, że status więźnia niebezpiecznego powinien być powiązany z jego osobowością, a nie z czynem, jaki mu przypisano w wyroku skazującym. Więźniowie zaliczeni do kategorii niebezpiecznych są m.in. umieszczani w oddziałach lub celach o podwyższonych standardach ochronnych, podlegają częstym kontrolom osobistym, częściej kontrolowane są także cele, w których przebywają. Jak wskazywano w 2013 r. podczas debaty w HFPC poświęconej tej grupie osadzonych, ich liczbę szacowano na 200 osób. Znaczna część tych osób przebywa w warunkach podwyższonego standardu ochronnego ponad dwa lata, ale w niektórych przypadkach okres ten może wydłużyć się od czterech do 13 lat. Na problem zwrócił uwagę Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu w wyrokach w dwóch sprawach, które przeciwko Polsce wytoczyli osadzeni. W obu Trybunał stwierdził naruszenie Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności przez długotrwałość nałożenia na osadzonych surowych rygorów wynikających z zakwalifikowania ich do kategorii tzw. więźniów niebezpiecznych. W nowelizacji zapisano, że za skazanego stwarzającego poważne zagrożenie społeczne albo poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa zakładu można uznać tego, który "popełnił przestępstwo o bardzo wysokim stopniu społecznej szkodliwości". Wprowadzono m.in. przesłanki uznania skazanego za stwarzającego zagrożenie i dalszej weryfikacji tego statusu. Zakładają one, że takich decyzjach komisja penitencjarna miałaby uwzględniać: właściwości i warunki osobiste skazanego; motywacje i sposób zachowania się przy popełnieniu przestępstwa oraz rodzaj i rozmiar ujemnych następstw przestępstwa; sposób zachowania się w trakcie pobytu w zakładzie karnym oraz stopień demoralizacji lub postępy w resocjalizacji. W wypadku skazanego za przestępstwo popełnione w zorganizowanej grupie albo związku mającym na celu popełnianie przestępstw, badane byłoby też zagrożenie dla porządku prawnego, które może wyniknąć z nawiązania przez skazanego bezprawnych kontaktów z innymi członkami grupy, w tym zwłaszcza zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzkiego lub dla czynności mających na celu ujawnienie mienia stanowiącego korzyść z popełnienia przestępstwa. "W ustawie nie rozróżniono jednak, czy tą zorganizowaną grupą ma być grupa zbrojna, gang +obcinaczy palców+, czy po prostu grupa trudniąca się przestępstwami gospodarczymi" - powiedział Wolny. Tymczasem decydujące znaczenie powinna mieć - jak podkreślił - "diagnoza osoby osadzonej", a nie kwalifikacje prawne. Dodał, że teoretycznie także "drobny złodziej" może stanowić zagrożenie w zakładzie karnym. Zaznaczył, że liczba osadzonych uznawanych za niebezpiecznych ostatnio maleje i istnieje obawa, aby system penitencjarny nie zaczął "uzupełniać tej luki, żeby wydatki ponoszone na oddziały dla niebezpiecznych były w dalszym ciągu racjonalne". Dlatego - zdaniem Wolnego - nowelizacja, choć zniosła automatyzm w przyznawaniu statusu więźnia niebezpiecznego, nie wykluczyła w przyszłości kolejnych skarg do ETPC osadzonych, którym przyznano taki status. Poprawkami Senatu do ustawy Sejm zajmie się najprawdopodobniej na najbliższym posiedzeniu zaplanowanym na pierwszą połowę września.