Długosz od razu po opuszczeniu murów więzienia skrytykował dokonania obecnego rządu i nie wykluczył swojego powrotu do polityki. - Zrobiłem miejsce (w więzieniu) na przykład dla Zbigniewa Ziobry za mataczenie, tudzież fałszywe zeznania; spokojnie takie zarzuty można postawić - powiedział. Pytany o swoją przyszłość Długosz powiedział, że "ma głowę" i na pewno nie będzie kopał rowów ani pracował w instytucji państwowej czy samorządowej, tylko prowadził własną działalność gospodarczą. Długosz "nie chciał przesądzić", czy wróci do polityki. Skarżył się też, że nie wyszedł na wolność już w sierpniu. Mówił, że "przez kruczki prokuratury państwo przez miesiąc bezsensownie go utrzymywało". B. poseł chwalił zakład karny w Nowej Hucie - "o ogromnej samodyscyplinie, z dobrą kadrą" - w którym mógł śledzić prasę i oglądać telewizję. Krytykował obecną sytuację w Polsce. - Wszystko leży, nic nie zrobiono, w jakiejkolwiek dziedzinie życia, poza mundurkami, w tym, czym żyje naród, nie zmieniło się nic - mówił. Jako przykłady Długosz wymienił "nieszanowanie autorytetów i kopanie Lecha Wałęsy, kłótnie, afery, podsłuchy". Krytykował także telewizyjne relacje o sobie samym, podkreślając, że został skazany "jedynie za usiłowanie utrudniania postępowania karnego i nie ostrzegał żadnych bandytów ani gangsterów". Pytany o Leszka Millera, startującego do Sejmu z Samoobrony, Długosz powiedział, że jego zdaniem "Olejniczak z tym kanapowym towarzystwem robi błąd". - Należało Millerowi dać ostatnie miejsce na liście i niech naród zdecyduje, czy jest dobry, czy jest zły. Myślę, że lewica na tym traci i dzisiaj jestem w stanie się założyć, że (Miller ) Olejniczaka położy na łopatki w Łodzi - powiedział. - Jestem przekonany, że jeśli wygra z Olejniczakiem i będzie w Sejmie, i jeżeli będzie komisja śledcza - a być musi, bo za śmierć Basi (Blidy ) niewątpliwie odpowiada ekipa, to udowodni, że wie, o co chodzi w polityce - mówił o Millerze. Zadeklarował, że "zastanowi się", jeżeli dostanie jakąś propozycję od Olejniczaka, "ale na razie chyba nie". Pytany, czy ma żal do Aleksandra Kwaśniewskiego, który jako prezydent odmówił mu ułaskawienia, powołał się na dowód wpłaty 70 tys. zł na kampanię prezydencką Kwaśniewskiego, który posiada. - Ale to jest pana prezydenta decyzja. Żal trochę miałem, ale cóż tam taki Długosz - powiedział. Długosz odbywał karę półtora roku pozbawienia wolności od lutego ub.r. w nowohuckim zakładzie karnym. Pod koniec września 2006 r. trafił na oddział szpitalny Aresztu Śledczego w Krakowie. Po konsultacji z lekarzami na początku października został przewieziony do szpitala im. Jana Pawła II. W tym samym dniu sąd udzielił mu pierwszej trzymiesięcznej przerwy w odbywaniu kary, biorąc pod uwagę opinię lekarzy i konieczność przeprowadzenia operacji układu oddechowego. Łącznie Długosz przez dziewięć miesięcy przebywał na wolności, że względu na zły stan zdrowia. 3 lipca br., po upływie kolejnej przerwy, zgłosił się do Aresztu Śledczego w Kielcach, ubiegając się o kolejną przerwę w karze. Termin badania lekarskiego, niezbędnego do rozpoznania wniosku, wyznaczono mu na 21 lipca. Badanie odbyło się, ale skazany wycofał wniosek o dalszą przerwę i sąd umorzył postępowanie w tej sprawie. Jak poinformował wówczas PAP obrońca Długosza mec. Edward Rzepka, jego klient po spędzeniu w Zakładzie Karnym blisko trzech tygodni w oczekiwaniu na badanie w Zakładzie Medycyny Sądowej doszedł do wniosku, że brakuje mu jeszcze około miesiąca do odbycia połowy kary, po którym to terminie może ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Połowa kary minęła Długoszowi 29 sierpnia. Ostatecznie z wnioskiem o takie zwolnienie wystąpił z urzędu dyrektor Zakładu Karnego w Nowej Hucie. Jak podano we wniosku, podczas dotychczasowego pobytu w zakładach karnych skazany był 19 razy nagradzany i nie był karany dyscyplinarnie, jego proces resocjalizacji przebiega pomyślnie, a prognoza kryminologiczno- społeczna rysuje się pozytywnie. Sąd penitencjarny przychylił się do tego wniosku, a prokuratura ostatecznie nie odwoływała się od tej decyzji. Byli posłowie SLD Henryk Długosz i Andrzej Jagiełło oraz były lewicowy wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Zbigniew Sobotka zostali oskarżeni w sprawie przecieku informacji o planowanej akcji policji w Starachowicach. W listopadzie 2005 r. Sąd Apelacyjny w Krakowie skazał prawomocnie Długosza na karę półtora roku pozbawienia wolności, Jagiełłę na rok pozbawienia wolności, a Sobotkę na trzy i pół roku więzienia. W grudniu 2005 r. Sobotkę ułaskawił prezydent Aleksander Kwaśniewski, który złagodził karę byłemu wiceministrowi do roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Również Jagiełło i Długosz wystąpili wówczas do Kancelarii Prezydenta z prośbą o ułaskawienie. Jednak zarówno Sąd Okręgowy w Kielcach, jak i Sąd Apelacyjny w Krakowie, zaopiniowały obie prośby negatywnie - to zakończyło procedurę ułaskawieniową. SN w lipcu 2006 r. oddalił kasacje Jagiełły i Długosza jako "oczywiście bezzasadne". Jagiełło na wolność wyszedł 3 października ub.r., kiedy po odbyciu połowy kary sąd udzielił mu warunkowego przedterminowego zwolnienia. W tym samym czasie przerwę w odbywaniu kary z powodów zdrowotnych uzyskał Długosz. Według ustaleń sądów w Kielcach i Krakowie, w marcu 2003 r. Sobotka uzyskał od gen. Kowalczyka informacje o tajnej akcji CBŚ przeciwko starachowickim przestępcom. Przekazał je następnie posłowi Długoszowi, a ten Jagielle. Informacja o zamiarach policji dotarła do dwóch starachowickich samorządowców, a następnie do osoby podejrzewanej o kierowanie rozpracowywaną grupą przestępczą - Leszka S.