Jak podkreślił, jego sztab wyborczy obecnie się konsoliduje. "Twarzami sztabu" mają być młodzi ludzie, których zamierza "intronizować". - Pokolenie moich synów powinno wejść do polityki - uważa Bielecki. Pytany, czy w skład sztabu i popierającego go komitetu obywatelskiego wejdą działacze PiS, odpowiedział, że "w 90 proc. będą to ludzie i aktywiści bezpartyjni". Zaznaczył, że jest niezależnym kandydatem, ale jego "maszyna wyborcza to maszyna wspierającej go partii". - Trzeba oddzielić to, co jest samą ideą tej kampanii od tego, co jest jej organizacyjno-finansowym zapleczem, które jest zgodnie z prawem rozliczane w ramach komitetu wyborczego PiS - podkreślił. Na pytanie, czy w sztabie wyborczym znajdzie się poseł PiS Paweł Poncyljusz (był wymieniany wcześniej jako ewentualny kandydat PiS na prezydenta stolicy - PAP), odpowiedział: "Jestem otwarty na współpracę. To kolega, z którym kiedyś współpracowałem w Ruchu Stu" - ˙zaznaczył. Powtórzył, że chciałby odbyć debatę z obecną prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz, kandydatką PO. - Jestem zaniepokojony, że unika debaty, którą proponowałem już wcześniej - powiedział Bielecki. Jego zdaniem, inwestycje w Warszawie prowadzone są zbyt wolno i nieskutecznie. - Jako profesjonalista zatrudniłbym zawodowych menedżerów. Gdyby od początku przy budowie mostu Północnego był rozstrzygnięty przetarg na project managera, to by lepiej szło - ocenił. Pytany o główne punkty swojego programu, powiedział, że jeśli zostanie prezydentem stolicy, przyspieszy podejmowanie decyzji administracyjnych, poprawi funkcjonowanie transportu publicznego, rozwiąże problem korków i zakończy budowę obwodnicy śródmiejskiej "nieruszonej prawie przez tę kadencję". Na pytanie, w jaki sposób przyspieszy decyzje administracyjne, odpowiedział, że chodzi o to, by urzędnicy przestrzegali prawa. - Prawo mówi wyraźnie o czasie podejmowania decyzji˙- ma to być bez zbędnej zwłoki najdalej w 30 dni, a wyjątkowo w 60 - zaznaczył. Jak mówił, przy rosnącym zainteresowaniu inwestorów przewlekłość i nieprzewidywalność procedur uderza w rozwój miasta. - Trzeba w Warszawie pozwolić na partnerstwo prywatno-publiczne. To poszerzy możliwości modernizacji węzłów - tłumaczył. - Układ uliczny musi działać jak system naczyń połączonych, trzeba usunąć bezsensowne przewężenia, co często niewielkim kosztem pozwoli rozwiązać problem korków w stolicy. Przestrzeń ulicy powinna być wykorzystana logicznie i z centymetrem w ręku jak w innych miastach europejskich - uważa Bielecki. - Miasto nie zbudowało w centrum żadnego publicznego parkingu podziemnego - zauważył. Jak dodał, takie parkingi mogłyby powstać np. pod placem Teatralnym czy placem Piłsudskiego. - Zarzucono myśl o stworzeniu parkingu podziemnego pod placem Grzybowskim, co było możliwe. Miasto opłaciło projekt parkingu pod Emilii Plater i nie wykonano go - powiedział. Jako kolejny punkt swojego programu wymienił uporządkowanie własności w Warszawie. - Bez sprzedania lokali komunalnych, usługowych nie ma co liczyć na to, że ktoś w nie będzie inwestował. To postulat˙prywatnych przedsiębiorców - zaznaczył. - To jest też różnica między Wrocławiem czy Krakowem a Warszawą. Tam wygląd sklepów, ulic jest zupełnie inny niż tu tylko dlatego, że tam miasto nie jest jednocześnie zarządcą i graczem na rynku. Chcę lokalnie rozwiązać - nie mnożąc krzywd i niesprawiedliwości - ten trudny problem. Utworzymy Warszawski Fundusz Reprywatyzacyjny, nad koncepcją którego pracują już eksperci - powiedział. Jak zaznaczył, powinny wreszcie ruszyć prace budowlane, by zagospodarować teren wokół Pałacu Kultury i Nauki. - Po 20 latach wolnej Polski w centrum stolicy mamy dziurę. Nie powstał parking podziemny w tym miejscu, nie rozpoczęła się budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej - wyliczał Bielecki. Pytany, czy warto wrócić do pomysłu odbudowy Pałacu Saskiego (znajdował się przy pl. Saskim ˙- obecnie pl. Piłsudskiego), odpowiedział, że tak. - Urbaniści i historycy sztuki twierdzą, że warto. Pałac mógłby być siedzibą zintegrowanych urzędów miejskich rozrzuconych teraz po mieście - stwierdził. Bielecki przypomniał, że kilka lat temu odkopano już fundamenty Pałacu, następnie jednak je zasypano. - Była to operacja za parę dziesiątków milionów. Ale cóż to w porównaniu z tym, że w Ratuszu przybyło w tej kadencji 900 urzędników. A to kosztowało nas wszystkich w sumie ćwierć miliarda złotych. Sam jestem przedsiębiorcą, więc liczę publiczne pieniądze jak˙własne - powiedział Bielecki.