Hanna Gronkiewicz-Waltz trafiła do stołecznej polityki w 2005 roku, gdy ówcześni szefowie PO - Donald Tusk i Jan Rokita - szukali osoby, która w ich imieniu zrobi porządek z rządzącymi w stolicy "ludźmi Pawła Piskorskiego". Gronkiewicz-Waltz wydawała się idealną osobą. Skończyła właśnie kadencję wiceprezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju i znalazła się bez zajęcia. Nie miała doświadczenia politycznego ani własnego zaplecza, idealnie nadawała się więc na sterowanego z centrali "komisarza" warszawskich struktur partii. Poza tym miała konserwatywny wizerunek, nie kryła się ze swym katolicyzmem, więc pasowała do ówczesnej linii PO, lansowanej zwłaszcza przez Jana Rokitę - ugrupowania konserwatywnego, wzywającego do budowy IV RP, zapowiadającego krucjatę antykorupcyjną i koalicję z PiS.Właśnie dlatego Tusk z Rokitą postanowili postawić na Gronkiewicz-Waltz, a nie na uchodzącego za "zbyt miękkiego" wobec piskorczyków ówczesnego szefa mazowieckiej PO - Bronisława Komorowskiego. Stosunki między obecnym prezydentem RP i Gronkiewicz-Waltz w tamtym okresie nie były najlepsze, bo rozwiązanie warszawskich struktur PO i mianowanie Gronkiewicz-Waltz komisarzem odbyło się trochę wbrew Komorowskiemu. Niechętni Gronkiewicz-Waltz działacze warszawscy opowiadali wtedy mediom, że z każdą najdrobniejszą decyzją dzwoni ona do szefów partii - Donalda Tuska lub Jana Rokity. Jako osoba całkowicie z zewnątrz zrobiła bez sentymentów czystkę w stołecznej Platformie, czym zasłużyła sobie na uznanie zwierzchników. W nagrodę znalazła się na listach wyborczych do Sejmu, została po raz pierwszy posłem, a nawet zaczęła być zaliczana do szerokiego kierownictwa partii. Reprezentowała m.in. Platformę - obok Rokity, Grzegorza Schetyny i Bronisława Komorowskiego - podczas słynnej debaty z liderami PiS przed kamerami telewizyjnymi - tuż po wygranych przez PiS wyborach w 2005 roku. Debaty, która była ostatecznym pogrzebaniem szans na wspólną koalicję rządową. Szybka kariera Gronkiewicz-Waltz w strukturach partyjnych związana była właśnie z tym, że nie była przez Donalda Tuska traktowana jako polityczny rywal. Nie miała zaplecza w partii, ani doświadczenia politycznego. Po kongresie PO w 2006 roku została wiceprzewodniczącą partii. PO zdecydowała się wystawić Hannę Gronkiewicz-Waltz w zaplanowanych na 12 listopada 2006 wyborach prezydenckich w Warszawie. To był prestiżowy pojedynek. W 2002 roku, w pierwszych bezpośrednich wyborach prezydenta stolicy ówczesny kandydat PO Andrzej Olechowski poniósł spektakularna porażkę, nie wchodząc nawet do II tury. Prezydentem został Lech Kaczyński, dla którego kierowanie Warszawą stało się prologiem do zdobytej w 2005 roku prezydentury w całym kraju. W 2006 roku kandydatem PiS na prezydenta Warszawy został dotychczasowy PiS-owski premier Kazimierz Marcinkiewicz, sprawujący już zresztą od lata 2006 urząd komisarycznego prezydenta. Wiadomo więc było, że PiS - główny rywal Platformy - traktuje warszawskie wybory bardzo poważnie. Zwycięstwo lub porażka w nich oznaczało symboliczną porażkę lub zwycięstwo w całych wyborach samorządowych. Dla Platformy znaczenie miało także to, że była to pierwsza okazja na wzięcie na PiS wyborczego rewanżu za podwójną porażkę w 2005 roku. Gronkiewicz-Waltz udało się wygrać wybory z Kazimierzem Marcinkiewiczem, choć w pierwszej turze wyborów zajęła drugie miejsce, uzyskując 34,47 proc. głosów. W drugiej turze pokonała jednak Marcinkiewicza, uzyskując 53,18 proc. głosów. 2 grudnia 2006 została zaprzysiężona na urząd Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy. W pierwszych miesiącach mogła jednak stracić swój urząd. O kilka dni spóźniła się bowiem ze złożeniem oświadczenia majątkowego z informacją o działalności gospodarczej męża. Stało się to pretekstem dla PiS-owskiego wojewody mazowieckiego Jacka Sasina - dziś jej rywala w wyborach na prezydenta Warszawy - do wygaszenia Gronkiewicz-Waltz w marcu 2007 roku mandatu prezydenta miasta. Ona nie uznała tej decyzji i odwołała się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. W międzyczasie Trybunał Konstytucyjny orzekł, że wygaszanie mandatu za spóźnione złożenie oświadczenia majątkowego jest niezgodne z konstytucją, zatem WSA wydał w lipcu 2007 roku werdykt po myśli Hanny Gronkiewicz-Waltz. Kolejne wybory samorządowe - 21 listopada 2010 roku - poszły jej już dużo łatwiej. Wygrała je w pierwszej turze, uzyskując 53,67 proc. głosów i pokonując m.in. kandydata PiS Czesława Bieleckiego. Nie zaszkodziło jej najbardziej spektakularne wydarzenie pierwszej kadencji - brutalne usunięcie kupców z blaszaka na Placu Defilad w lipcu 2009 r. Ośmioletnie rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie to szereg inwestycji. W tym okresie powstało m.in. Centrum Nauki Kopernik, Muzeum Historii Żydów Polskich oraz Most Marii Skłodowskiej-Curie. Zmodernizowana została oczyszczalnia ścieków "Czajka", przeprowadzono prywatyzację Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, podjęto i ukończono budowę centralnego odcinka drugiej linii metra oraz zainicjowano przebudowę nadrzecznych bulwarów. Miasto zainwestowało w zakup nowego taboru autobusowego i tramwajowego, decydując się jednocześnie na stopniowe podnoszenie cen biletów i korekty tras. W 2012 r. uruchomiony został system rowerów publicznych Veturilo. Mimo wcześniejszych zapowiedzi przed wyborami nie udało się definitywnie uruchomić drugiej linii metra, które pierwotnie miało być otwarte już w 2013 roku (finalnie, druga linia metra ma zostać otwarta 14 grudnia). Powodem opóźnienia było m.in. zalanie w 2012 roku stacji budowanej przy Centrum Kopernika, nieopodal Wisły. Spowodowało to konieczność zamknięcia też tunelu, biegnącego wzdłuż Wisły. Gdy po roku tunel w obecności pani prezydent był uruchamiany, akurat doszło do wielkiej ulewy i jeszcze tego samego dnia musiał być zamknięty. Był to okres bezpośrednio przed referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, zainicjowanego m.in. przez burmistrza Ursynowa Piotra Guziała, dziś jednego z rywali Gronkiewicz-Waltz w wyborach na prezydenta Warszawy. Samo referendum odbyło się 13 października 2013 roku, ale okazało się nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji. Do wymaganej frekwencji (3/5 głosujących w wyborach 2010) zabrakło jednak tylko 45 tysięcy głosów, a sam wynik głosowania był dla Hanny Gronkiewicz-Waltz bardzo niekorzystny (95 proc. za odwołaniem, 5 proc. przeciw). Hanna Gronkiewicz-Waltz jest absolwentką Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego i po ukończeniu studiów przez lata pracowała na tym wydziale, m.in. wspólnie z obecną posłanką PiS Krystyną Pawłowicz, a także późniejszym głównym prawnikiem prezydenta Lecha Wałęsy Lechem Falandyszem. To właśnie znajomość z Falandyszem otworzyła przed Gronkiewicz-Waltz szanse na karierę w życiu publicznym po 1989 r. W 1991 roku oboje byli związani z marginalną, proprezydencką partią Victoria. Gronkiewicz-Waltz kandydowała z tej partii w pierwszych w pełni demokratycznych wyborach w 1991 roku, ale nie dostała mandatu. Gdy jednak w końcu 1991 r. pojawił się problem znalezienia nowego prezesa NBP (poprzedni - Grzegorz Wójtowicz został odwołany w związku z aferą Art-B), Falandysz podsunął Wałęsie właśnie kandydaturę Hanny Gronkiewicz-Waltz, która naukowo zajmowała się m.in. prawem bankowym. W grudniu 1991 r. Sejm nie zaakceptował jednak kandydatury nieznanej nikomu prawniczki. Na początku 1992 roku Wałęsa zgłosił ją ponownie i wtedy otrzymała niezbędną liczbę głosów. Jako prezes NBP zapisała się przede wszystkim przeprowadzeniem - od 1 stycznia 1995 roku - denominacji złotego. Przed 1995 rokiem comiesięczne pensje liczono w milionach złotych, reforma firmowana przez prezes NBP skreśliła cztery zera. Dbając o równowagę finansową prowadziła tradycyjny spór z ówczesnym wicepremierem i ministrem finansów w rządach SLD-PSL Grzegorzem Kołodką. "Wyrwiemy jej głowę. Oczywiście mam na myślę inflację, a nie panią prezes NBP" - powiedział kiedyś do kamer Kołodko. Był to okres, gdy nie było jeszcze Rady Polityki Pieniężnej, którą utworzono dopiero na mocy konstytucji z 1997 r. Pierwszą RPP powołano na początku 1998 roku, a Gronkiewicz-Waltz z urzędu została jej przewodniczącą. W 1995 roku prezes NBP została niespodziewanie kandydatką w wyborach prezydenckich. Początkowo została wymyślona jako potencjalny wspólny kandydat całej prawicy, mający szanse powalczyć z liderem SLD i faworytem wyborów Aleksandrem Kwaśniewskim. Jej rywalizacja w ramach tzw. Konwentu św. Katarzyny z innymi prawicowymi kandydatami na kandydatów - przede wszystkim z Janem Olszewskim - zakończyła się kompromitacją - wybuchły spory co do liczby oddanych głosów. W efekcie w wyborach wystartowała i Gronkiewicz-Waltz, i Olszewski. W międzyczasie okazało się, że skazywany na porażkę urzędujący prezydent Lech Wałęsa bardzo szybko odzyskuje poparcie, więc kandydowanie Gronkiewicz-Waltz trochę straciło sens. Najdobitniej wyraz dało temu kierowane przez Ryszarda Czarneckiego Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, które najpierw było jedną z głównych sił popierających Gronkiewicz-Waltz, by w ostatniej chwili przerzucić swoje poparcie na Wałęsę. Prezes NBP nie wycofała się jednak z kandydowania (tak jak np. Lech Kaczyński) i w wyborach uzyskała 2,76 proc. głosów, co dało jej siódme miejsce. Przygoda prezydencka nie zaszkodziła Gronkiewicz-Waltz w sprawowaniu funkcji prezesa banku centralnego (w myśl obecnych standardów i zapisów konstytucji byłoby to niemożliwe). Kilka lat później nawet awansowała w strukturach bankowych, otrzymując propozycję objęcia fotela wiceprezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie. By objąć ten urząd z końcem 2000, zrzekła się fotela prezesa NBP, otwierając drogę dla objęcia tego stanowiska przez Leszka Balcerowicza. Przyczyniło się to zresztą pośrednio do powstania Platformy Obywatelskiej, z którą potem miała związać swoją przyszłość. Jej odejście do EBOiR i objęcie fotela prezesa NBP przez dotychczasowego przewodniczącego Unii Wolności Leszka Balcerowicza uruchomiło rywalizację w Unii o fotel szefa partii między Bronisławem Geremkiem a Donaldem Tuskiem. Porażka tego ostatniego skłoniła go do założenia z Andrzejem Olechowskim i Maciejem Płażyńskim Platformy Obywatelskiej. Urodzona w 1952 roku Hanna Gronkiewicz-Waltz ma dorosłą córkę, jest też już babcią. Jej mąż Andrzej Waltz jest z wykształcenia inżynierem. Prezydent Warszawy jest praktykującą katoliczką, od lat 80. działa w Ruchu Odnowy w Duchu Świętym. W latach 1990-92 była adiunktem na Wydziale Prawa Kanonicznego Akademii Teologii Katolickiej (dziś Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego).