Barbara Górska: Czy ostatni występ Daniela Olbrychskiego to kolejna wspaniała kreacja, czy raczej jakiś niewypał, liche aktorstwo w kiczowatym filmie? Janusz Zaorski: To się za chwilę okaże. Na razie mamy do czynienia z trzydniówką Daniela Olbrychskiego, bo rzecz na dobrą sprawę została nagłośniona od soboty. Myślę, że spektakularnie Olbrychski odniósł bardzo duży sukces - fakt istnieje, jeśli został pokazany w telewizji. Zachowanie Olbrychskiego zobaczyło wiele milionów ludzi i wszyscy zostali zbulwersowani. Wydaje mi się, że mamy tutaj do czynienia z kilkoma smaczkami - jeden, to słuszne być może sprzeciwianie się używaniu twarzy aktora do kompozycji "Naziści" i tu Olbrychski może sobie tego nie życzyć, ma do tego pełne prawo. Drugi to wybór środków, które służyły mu, żeby zniszczyć eksponowane prace - troszkę mnie ubawiło, że Danek przypomniał sobie z Kmicica ten lepszy fragment, kiedy wymachuje szabelką, a przecież pamiętam także taką scenę, kiedy on strzelał do portretów i potem było mu to wypominane przez trzy godziny filmu! Hanna Bakuła: To strzelanie mogłoby mu nie wyjść, bo nie wiem czy ma pozwolenie na broń, więc miałby jeszcze jeden paragraf na siebie, natomiast mnie początkowo również ta szabelka rozbawiła, a potem pomyślałam sobie, że właściwie co on miał biedny zrobić - nazistą nie jest, w tytule nie ma cudzysłowu, została użyta wbrew prawu autorskiemu jego twarz, niezgodnie z jego intencją i z intencją reżysera filmu. Z drugiej strony wandalizm - zniszczono dzieło sztuki eksponowane na wystawie w galerii. Ale czy jest to dzieło sztuki, skoro może być powielane w nieskończoność, jako że istnieje negatyw zdjęcia? Zresztą kontekst wystawy w kraju takim jak nasz... Wprawdzie ta szabelka cały czas "zgrzyta mi w zębach", ale myślę, że przy naszym sposobie załatwiania spraw legalnie, czyli przy powolności sądów, jeśli ktoś się czuje naprawdę obrażony, a wierzę, że Daniel tak właśnie się czuje, to może sobie huknąć szabelką. Barbara Górska: Pytaliśmy Daniela Olbrychskiego, czy jego gest miał służyć autoreklamie. Aktor odpowiedział, że nie mógł pozostać skromnie i cicho: "Przy okazji przyniosło mi to trochę łobuzerskiej reklamy. Ale proszę pamiętać - moja twarz należy do mnie. Graliśmy w wielu filmach przeciwko faszyzmowi, a użycie naszych twarzy w kontekście nazizmu jest nadużyciem. Czy rzeczywiście Daniel Olbrychski ma prawo się zbuntować, jeśli portrety aktorów w nazistowskich mundurach były jeszcze niedawno wszechobecne, zdobiły pomieszczenia kin, znajdowały się na odwrocie lusterek, w zasadzie żyły swoim własnym życiem. Może jednak wystawa w "Zachęcie" ma sens? Hanna Bakuła: Artystycznie ta wystawa nie ma żadnego sensu, ponieważ zdjęcia są fotosami filmowymi, a nie są to zdjęcia artystyczne. Ułożenie zdjęć jakie jest, takie jest, ale też nie jest niczym szczególnym. Oczywiście, pomysł jest nowatorski - wpierw pokazać wszystkich nazistów, potem wszystkich łysych, potem wszystkich blondynów itd. Uważam, że doniosłość wydarzenia artystycznego nie usprawiedliwia tematu. Janusz Zaorski: Myślę, że w ogóle stała się rzecz nieprawdopodobna - od trzech dni mówimy o Danielu Olbrychskim. Cała Polska żyje tym incydentem. Mnie, jako reżysera ta sytuacja fascynuje, zbieram na ten temat materiały, bo z pozoru wydawało się, że to jest jakiś humbug, a jednak są już sądy, większość popiera Daniela. Na świecie i w kraju dzieje się sporo, a jednak to jest chyba to, co mamy wszyscy wewnętrznie w sobie - potrzebę wolności i potrzebę pobrzękiwania szabelką, co Daniel zasadnie, czy nie zasadnie zrobił. Hanna Bakuła: Nasza mentalność jest od lat "szabelkowata". Chciałam powiedzieć, że to jest głupia sprawa - głupotą jest wieszanie nazistów w "Zachęcie" i głupotą jest walenie w nich szablą. Janusz Zaorski: "Pożar, pożar, coś nareszcie dzieje się" - taki film zrobił Piwowski i to mi przychodzi do głowy jako tytuł całej sprawy.