Hamankiewicz powiedział w Jedynce, że system pomocy medycznej w Polsce nie działa tak jak powinien. Jest on bowiem oparty na podziale zakładającym zbyt liczne grupy mieszkańców, przez co wydłuża się czas dotarcia do chorego. Na taką grupę przypada też jeden lekarz nocnej pomocy medycznej, który jest przeciążony pracą. W dodatku do tych lekarzy napływają setki pacjentów, którzy nie znaleźli pomocy u lekarzy rodzinnych, bo jest ich za mało. Dlatego, zdaniem gościa Jedynki, tragedia ze Skierniewic może się powtórzyć gdzie indziej. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej dodał, że samorząd lekarski zbada tę konkretną sprawę. Podkreślał jednak, że jeśli mowa o tym, że zawiódł czynnik ludzki, to jest to minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, do którego - jak dodał - Naczelna Rada Lekarska zwracała się o zmiany w systemie. - Lekarze wielokrotnie informowali ministra o nieprawidłowościach, ale nie uzyskali odpowiedzi. Cały system ochrony zdrowia powinien być nastawiony na ratowanie życia w pierwszej kolejności - mówił Hamankiewicz. Tymczasem lekarze są obarczeni zbyt wieloma czynnościami biurokratycznymi. Prezes mówił, że zmiany są konieczne, a minister zdrowia powinien mieć wizję i odwagę do ich przeprowadzenia, bo obecny system utrudnia działanie służbie zdrowia. Tak jest między innymi z systemem elektronicznej rejestracji medycznej EWUś. Komentując informacje prasowe o wzrastającej liczbie fałszerstw w placówkach ochrony zdrowia, Hamankiewicz powiedział, że ostatnio wzrosła aktywność kontrolerów z Narodowego Funduszu Zdrowia. Najmniejsze pomyłki w receptach i dokumentach uważają za oszustwo, tak więc podawana przez policję liczba takich przypadków jest zawyżona. Zdaniem prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, polityka NFZ-u prowadzi do sytuacji, w której lekarze starają się wypisywać jak najmniej leków na receptach. Hamankiewicz podkreślił, że lekarz nie jest od taryfikowania medykamentów, a ustawa o refundacji leków jest zła.