To szkoły będą decydować, czy jej uczniowie mają chodzić w mundurkach, czy nie - powiedziała Hall w sobotę rano w RMF FM. Minister edukacji zadeklarowała, że jest zwolenniczką autonomii szkoły i tego, aby rady pedagogiczne decydowały o ewentualnym wprowadzeniu mundurków w danej szkole. Z obowiązkiem noszenia mundurków - mówiła - powinna identyfikować się lokalna społeczność szkoły. + Rozmawiałam już z posłami. Myślę, że w najbliższym czasie parlament dokona takiej zmiany, że to społeczność szkolna, rada pedagogiczna, rada szkoły będzie podejmowała tę decyzję - powiedziała Hall. Pytana, czy ona osobiście lubi mundurki, odparła: "Znam wiele szkół, gdzie są one fajne". - Chciałabym, aby szkoły wymyślały tak sobie te mundurki, aby one się podobały. Są szkoły, które jeszcze przed tym zapisem, dobrze identyfikowały się z mundurkami - tłumaczyła minister edukacji. Pytana o opinię ws. używania przez uczniów telefonów komórkowych, Hall uznała, że sprawę tę należy zostawić "rozsądkowi gron nauczycielskich". - Ja ufam w rozsądek polskiego nauczyciela i wierzę, że przeciętna rada pedagogiczna potrafi sobie z tym zagadnieniem poradzić bez ingerencji ministra - dodała. Odnosząc się do protestów płacowych nauczycieli, Hall powiedziała, że przyznane im 200-złotowe podwyżki to "tyle, ile można" bo "na dziś mamy jasną sytuację budżetową". Około 12 tys. nauczycieli i pracowników oświaty brało udział w piątek w manifestacji zorganizowanej przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Protestujący domagali się 50-proc. wzrostu płac zasadniczych nauczycieli. ZNP chce, by płaca zasadnicza nauczycieli stażystów, czyli rozpoczynających pracę w zawodzie, wzrosła o 600 zł brutto, a nauczycieli dyplomowanych, czyli na najwyższym stopniu awansu zawodowego, o 1100 zł brutto. Tymczasem MEN proponuje wzrost odpowiednio o 200 zł brutto i 185 zł brutto.