"Nie widzę powodu do tego, żebyśmy popadali dziś znowu w jakąś przesadę przy ocenie całości zdarzenia (katastrofy TU-154M- przyp. red.). Mamy dość pełny obraz z dokumentacji komisji rządowej - co do przyczyn i przebiegu katastrofy. To o czym była mowa podczas konferencji prokuratorów na pewno wymaga finalnego wyjaśnienia, jest ważne dla rodzin ofiar, ale nie stanowi dowodów zmieniających przyczyny katastrofy opisane w raporcie Millera" - powiedział w poniedziałek Halicki dziennikarzom. Jak dodał, ze słów prokuratorów wynika, że badania i prace prokuratury jeszcze trwają i trzeba poczekać na ich finalny wynik. Halicki zauważył też, że prokuratorzy poinformowali, iż wśród wielu głosów w kokpicie były również głosy niezidentyfikowane, a prokuratorzy nie ustalali dokładnie kto, gdzie i w jakim był miejscu. "Mówimy o tragedii, która wydarzyła się w konkretnych warunkach pogodowych, wiemy doskonale, że raport komisji rządowej wskazał na kilka przyczyń katastrofy - przede wszystkim pogoda, decyzje o podejściu do lądowania oraz procedury, których nie dochowano. Nie było wśród tych konkluzji tej, która dotyczy samej obecności tej czy innej osoby w kokpicie" - zaznaczył polityk Platformy. Jak dodał, informacje przedstawione na konferencji przez prokuratorów nie zmieniają istoty rzeczy - nie zmieniają ani warunków pogodowych, ani procesów opisanych w raporcie Millera. Halicki przyznał jednocześnie, że głosy w kokpicie powinny być przyporządkowane konkretnym osobom w sposób 100-procentowo pewny. Prokuratorzy wojskowi zaprezentowali w poniedziałek opinię biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, zawierającą odczyt "czarnej skrzynki" TU-154M. Jak poinformowali prokuratorzy, biegłym nie udało się odczytać wszystkich wypowiedzi z kokpitu TU-154M, a nowe odczyty nie zawierają słów przypisanych byłemu szefowi sił powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi. Ponadto nie ma opinii wskazującej jednoznacznie, że gen. Błasik przebywał w kokpicie.