Halicki przyznał, że nieprawidłowościom w czasie wyborów samorządowych trzeba się przyjrzeć, ale nie zaburzają one samego procesu wyborczego. - Nie chcę ignorować zdarzeń, które wymagają po pierwsze sprawdzenia, czasem nawet działań prokuratorskich, bo słyszeliśmy i o takich wypadkach, ale one nie przesłaniają całości aktu wyborczego, który ma wielomilionowy charakter - mówił. Tłumaczył, że w Polsce wybory są demokratyczne, transparentne i nie ma powodu do obaw, jeśli chodzi o ich rezultat. Natomiast, jeżeli chodzi o zdarzenia, które wymagają interwencji, nie wolno ich lekceważyć - dodał.Odnosząc się do wyniku PO Halicki powiedział, że nie może być zadowolony. Według niego Platforma Obywatelska żółtą kartkę otrzymała już podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego. - Pewną pracę, ale jeszcze niewystarczającą, wykonaliśmy, bo ten wynik parę miesięcy temu pewnie przy tej frekwencji byłby dużo gorszy. Duża grupa naszych wyborców została w domach, w dużych miastach była niższa frekwencja - zauważył. - Było wiele zdarzeń, które nie powinny się wydarzyć i co do tego nie mam wątpliwości. Musimy pokazać, że i jesteśmy na to wrażliwi, i wyciągamy konsekwencje - zaznaczył. Minister zapytany, czy to oznacza odsunięcie niektórych ludzi, odpowiedział: "tak". - Platforma musi się zmienić, tak. Ona się zmieniła dziś na szczeblu krajowym, uważam to za krok w dobrym kierunku; i taki dynamizujący, i dający nam dużą energię, ale to początek drogi, a nie jej zwieńczenie - dodał. Halicki wspomniał także, że część wyborców PO zagłosowała na PSL. - Też trzeba się nad tym poważnie zastanowić - zauważył.