Zdaniem Gwiazdy, gdańskie postulaty albo nie zostały zrealizowane, albo "zrealizowane wspak". - Kiedy żądaliśmy zniesienia cenzury i wolności prasy, wyobrażaliśmy sobie, że media staną się narzędziem społecznej komunikacji, że przy pomocy gazet, radia i telewizji będziemy mogli, wraz z innymi obywatelami, uzgadniać swoje interesy, wzajemnie sobie pomagać i wybierać określone działania ekonomiczne - powiedział Gwiazda. W jego opinii, tak się jednak nie stało. - To, co nam zafundowano w 1989 r., okazało się tą samą wersją propagandy. Tyle tylko, że tym razem była rozbita na różne głosy. To była propaganda przeciw ludziom - ocenił. Jego zdaniem, z mediów uczyniono "narzędzie, którym ktoś wbija nam do głowy, co mamy myśleć, co mamy czytać, co oglądać, o czym dyskutować. Wszystko po to, byśmy nie się zajmowali ważniejszymi sprawami" - ocenił Gwiazda. Jak zaznaczył, media to jeden z przykładów realizacji postulatów gdańskich "wspak". Kolejnym tego przykładem jest, według Andrzeja Gwiazdy, sprawa wolnych związków zawodowych. Ocenił, że żądanie to zostało zrealizowane, ale tylko formalnie. Według niego, po 1989 r. zabrakło w realizacji ducha prawdziwej solidarności. Współtwórca wolnych związków na Wybrzeżu zwrócił uwagę, że organizacja pracownicza, która powstała w wyniku strajków sierpniowych, po zmianie systemu nie broniła interesów pracowniczych. Przeciwnie, działała przeciw nim. "Najsilniejszy związek zawodowy - argumentował Gwiazda - przez 15 lat przekonywał, że bezrobocie jest konieczne. Mało tego, wspierał te działania, które do bezrobocia prowadzą. Podszywając się pod pierwszą Solidarność tłumaczył, że konieczna jest likwidacja fabryk, warsztatów pracy". Zdaniem byłego członka MKS, nawet postulowane przez strajkujących wprowadzenie kartek na mięso jest w pewien sposób aktualne. - Żądanie to wydaje się dziś szczytem absurdu. Ale nam chodziło, aby tzw. władza nie mogła oszukiwać w sprawie zaopatrzenia w mięso i jego przetwory. By dawała do sklepów tyle, ile deklarowała - wyjaśnił Gwiazda. Dodał, że dostawy mięsa na rynek były dwa i pół razy mniejsze niż oficjalnie podawano. Stan zaopatrzenia nie pozwalał na zaspokojenie potrzeb żywnościowych społeczeństwa. Mimo że sytuacja się zmieniła i nie ma problemów z towarami spożywczymi, to - według Gwiazdy - problem istnieje. Części ludności nie stać na racjonalne żywienie. Powołując się na dane statystyczne z 1998 r., zwrócił uwagę, że wówczas konsumpcja mięsa i jego przetworów była o 20 proc. niższa niż w roku 1980. - A w tym czasie w Łodzi odbywały się marsze głodowe. Ludzie protestowali, bo w sklepach było za mało mięsa - przypomniał. Przyznał, że w 1998 r. mięso było dostępne w sklepach. Podkreślił jednak, że ludzi nie było na nie stać. - Było ograniczenie monetarne. W ten sposób Balcerowicz poradził sobie z apetytem Polaków - podsumował Gwiazda. Oceniając krytycznie obecny stan polskiej gospodarki, wskazał, że robotnicy protestujący w 1980 r. domagali się także reform w tej dziedzinie. A tymczasem - według Gwiazdy - "po 1989 r. rządzący doprowadzili do zapaści przemysłu". - Po realizacji planu Balcerowicza spadliśmy na 56. miejsce na świecie jeżeli idzie o przemysł. Znaleźliśmy się na poziomie trzeciego świata. Zachodni ekonomiści ocenili, że trzy lata realizacji planu Balcerowicza spowodowały w przemyśle trzy razy wyższe straty niż II wojna światowa - przekonywał Andrzej Gwiazda. Wracając pamięcią do strajku w sierpniu 1980 r. uznał, że postulaty mogły być bardziej radykalne. - Choćby sprawa wolnych wyborów - powiedział. Przyznał, że były obawy, iż eskalacja żądań mogłaby doprowadzić do przeciągnięcia struny i użycia milicji oraz wojska przeciw robotnikom. W jego ocenie, nie istniała jednak groźba interwencji sowieckiej i państw Układu Warszawskiego. Gwiazda wyraził przekonanie, że rozmowy i porozumienie ze strajkującymi były wybiegiem taktycznym władz. Chodziło o zakończenie protestu zanim będzie za późno. Według Gwiazdy, najpoważniejszym problemem podczas protestów w Stoczni Gdańskiej była infiltracja prowadzona przez ludzi służb specjalnych PRL. - Zdawałem sobie z tego sprawę. Nie miałem wątpliwości co do Wałęsy, że jest agentem. O tym byłem przekonany już od trzeciego dnia strajku. Co do innych, nie miałem pewności. Wiedziałem, że była to liczba mnoga - powiedział.