Trzej byli wcześniej notowani, od ubiegłego roku pozostawali pod nadzorem kuratora. Według ustaleń policji, ich ofiarą padło co najmniej siedem dziewczynek. Najmłodsza ma 10 lat. Na ich trop wpadli policjanci z dąbrowskiej komendy, którzy na co dzień zajmują się sprawami nieletnich. To wynik tzw. działań operacyjnych; policja nie otrzymała żadnej informacji, zarówno od samych poszkodowanych, ich rodziców, nauczycieli czy pedagogów. Sąd rodzinny zdecydował o umieszczeniu chłopców w dwóch schroniskach dla nieletnich. Jeden z nich ukończył 15 lat. - Istnieje możliwość przekazania go prokuraturze i potraktowania go przez prokuraturę jako osobę dorosłą, która będzie odpowiadała na podstawie kodeksu karnego - powiedziała prowadząca sprawę sędzia rodzinny Dominika Rybczyńska - Sidełko. Podkreśliła, że jeszcze nie podjęła tej decyzji. Będzie to możliwe dopiero po zapoznaniu się z ustaleniami wywiadów kuratorskich, zasięgnięciu opinii szkoły i dyrektora schroniska, do którego został skierowany. Sprawy trzech młodszych chłopców mogą być skierowane do postępowania opiekuńczo-wychowawczego. Wówczas mogą być orzeczone wobec nich jedynie środki wychowawcze, jak nadzór kuratora, umieszczenie w placówce opiekuńczo-wychowawczej czy ośrodku resocjalizacyjnym. Druga możliwość to skierowanie sprawy do postępowania poprawczego - wtedy możliwe jest umieszczenie ich w zakładzie poprawczym. Chłopcy nie przyznają się do winy, nie potrafili podać przyczyn, dla których dziewczynki złożyły takie zeznania. - Znali się wszyscy, są z jednego podwórka, razem się wychowują. Niejednokrotnie przebywali w tym klubie razem, dziewczynki nie zawsze były tam sprowadzane siłą. Na pewno nie jest to sprawa łatwa ani jednoznaczna - podkreśliła sędzia. Jak poinformowała kierownik zespołu kuratorów rodzinnych i dla nieletnich w Sądzie Rejonowym w Dąbrowie Górniczej, Joanna Janda, trzej chłopcy - w tym dwóch braci wywodzą się z tzw. rodzin dysfunkcyjnych. W jednej kuratorzy stwierdzili problem alkoholowy, w drugiej matka samotnie wychowuje 6 dzieci, a ojciec jest w więzieniu. Zarówno ofiary, jak i sprawcy, mieszkają na dąbrowskim osiedlu Łączna. - To enklawa rodzin dysfunkcyjnych, tam eksmitowane są rodziny z problemami materialnymi, często są zarazem niewydolne wychowawczo. Panują tam bardzo trudne i złe warunki środowiskowe, a dzieci w tym wyrastają. Na osiedlu powszechny jest problem alkoholowy. To nie są tylko ci nieletni i ich młode ofiary. Zdaniem moim i innych kuratorów, dziewczynki są ofiarami również tego środowiska -powiedziała Janda. Świadczy o tym, jej zdaniem, postawa samych dziewczynek - żadna nie poskarżyła się rodzicom, choć do napadów miało dochodzić przez rok. Już po zatrzymaniu czterech nastolatków przyszły do mam chłopców z pytaniem, gdzie są, dlaczego zostali zatrzymani. - To są dzieci ze wspólnego podwórka, to nie jest jednoznacznie czarna czy biała sytuacja - podkreśliła kurator. Chłopcy byli wcześniej pod nadzorem kuratora ze względu na tzw. demoralizację nieletnich - wulgaryzmy, palenie papierosów oraz uchylanie od obowiązku szkolnego. Mimo wizyt co tydzień lub dwa nadzór nie przynosił efektów. - Kurator bardzo solidnie pilotowała tę sprawę, i choć widoczna była demoralizacja innego typu, to nie zauważyła takich symptomów pod kątem seksualności - zaznaczyła Joanna Janda.